Prezydencki POwrót na łono (matki-partii) |
Redakcja |
środa, 10 marca 2010 |
W związku z monumentalnym, w formie (patrz foty), ponownym akcesem prezydenta Poznania Ryszarda Grobelnego do Platformy Obywatelskiej możnaby popróbować biblijnych odniesień – oto po latach syn marnotrawny (albo i nie…) powraca na łono… To jednak trochę wysokie tony na sytuację powstałą najprawdopodobniej w wyniku rzeczowych kalkulacji. Chociaż może oddają jakąś prawdę emocjonalną jej uczestników.
Programowo nie zajmujemy się wielką polityką, ale wydarzenie polityczne uznane za największe w ciągu wielu ostatnich miesięcy w Poznaniu interesuje nas ze zwykłej, obywatelskiej perspektywy. Nic nam jako lokalnemu stowarzyszeniu do tego, kogo PO przyjmuje w swoje szeregi, czy to jest Ali Baba, Ojciec Dyrektor czy też Doda-Elektroda. Kiedy jednak chodzi o prezydenta miasta naszego, czyli w obszarze władzy publicznej miejską osobistość nr 1 ponad podziałami, rzecz traci swój wąski, wewnątrzpartyjny charakter i wolno każdemu obywatelowi bez zarzutu wścibiania nochala w nie swoje sprawy zabrać głos. Są oznaki, że ta zaskakująca i efekciarska akcesja jest rezultatem słabości obu stron, prezydenta i PO, poczucia zagrożenia w planach i ambicjach wyborczych, a przynajmniej niepewności. Prezydent najwyraźniej nie wierzy już tak mocno, że może wygrać wybory solo, bez PO i wbrew PO. Liderzy PO zwątpili cokolwiek w swoje możliwości mobilizacji elektoratu na rzecz alternatywnego wobec prezydenta kandydata. Choć to niby sprzeczne, może wskazywać, że skądś wiadome się stało, iż jakaś inna możliwość wisieć może w powietrzu jako realna, zagrażająca obu stronom. Jaka? Pewnie góra PO wie… Czyli kalkulacja jest taka, że głosy planowane niby przez elektorat do oddania na prezydenta i osobno kandydata PO, zsumują się, kiedy będzie to jedna i ta sama osoba, i dlatego ma nie być mocnych rywali. Może tak, może nie…. Lektura forów internetowych wszystkich poznańskich mediów w zakresie tego tematu mogłaby prowadzić do wniosku, że raczej nie. Że głosy odpłyną, w dużej części głosy tych, którzy chcieli kandydata PO, ale nie będącego Grobelnym Ryszardem, z zawodu prezydentem Poznania, póki co. Druga rzecz, oprócz nieśmiałych przypuszczeń o badaniach opinii, które dyskretnie zostały przeprowadzone, to dość jednoznaczne sygnały o tym, że wyniki oddolnych wyborów w partii panującej mogły nie wszystkich zadowalać. A zwłaszcza zwolenników Ryszarda G. I wisiała też groźba sukcesu Rafała Grupińskiego albo Filipa Kaczmarka jako kandydatów na tutejszych, POwskich oberszefów, jakby z zewnątrz. Akces niedzielny zagrożenie osłabił. Ale też najpewniej część liderów zdrzaźnił, doły także, bo nie po to głosowali na inną opcję w kołach terenowych, żeby teraz odgórnie wychodzić na dudków. Wystrychniętych. Najważniejsze pytanie, co będzie dalej… Autorytety i media już przyklepują prezydentowi kolejną, czwartą kadencję na sto pięć procent. I jeszcze pół. W interesie społecznym nie należy dementować tej propagandy sukcesu, przypominającej trochę, także w licznych innych przejawach, czasy innej propagandy sukcesu… Niech się póki co, nacieszą... Jedna owczarnia i jeden pasterz. Jest o wiele prościej, bo koń jaki jest, każdy widzi. Itd., itp.
Polecamy również:
Słowa kluczowe:wybory2010
Dodaj do...
Poleć znajomemu
Komentarze (0)Zapisz się do kanału RRS tego komentarzaPokaż/Ukryj Komentarze Napisz komentarz |
Poprawiony: czwartek, 09 września 2010 09:33 |