Kto przegra z Ryszardem Grobelnym, ten wygra |
Michał Danielewski, Michał Wybieralski (Gazeta Wyborcza) |
piątek, 05 marca 2010 |
Ryszard Grobelny w Platformie Obywatelskiej to najlepsza od wielu lat wiadomość dla poznańskiego życia politycznego. Nareszcie powstaje realna szansa, by zerwać z fikcyjnymi podziałami i poważnie przewietrzyć duszną atmosferę panującą w naszej debacie publicznej - piszą dziennikarze Gazety Wyborczej.
Pamiętacie jeszcze debaty kandydatów przed poprzednimi wyborami prezydenckimi w Poznaniu? Te jałowe dyskusje, przewidywalne argumenty oraz równie żarliwe, co bezcelowe ostrzeliwanie się przez Marię Pasło-Wiśniewską i Ryszarda Grobelnego ślepymi nabojami? Tak naprawdę mocno różniło ich tylko podejście do promocji miasta (które zresztą Grobelny w końcu przejął od swojej rywalki). Nie mogło być wówczas inaczej, bo naprzeciw siebie stanęli kandydaci łudząco podobni, polityczni bliźniacy. Mieliśmy do czynienia z zasłoną dymną i pozorną rywalizacją. Wyglądało to tak, jakby w wyborcze szranki stanęli ze sobą bracia Kaczyńscy i tyleż desperacko, co bezskutecznie próbowali udawać politycznych przeciwników. To nie była zdrowa sytuacja dla Poznania. Bo duże miasto zasługuje na to, by spierać się o jego kształt na poważnie, a nie na niby, z pasją, a nie na pół gwizdka. W nadchodzących wyborach ta sytuacja na szczęście się nie powtórzy. Platforma Obywatelska nie będzie musiała już dłużej udawać, że różni się w poglądach na miasto z Ryszardem Grobelnym, a prezydent nie będzie już musiał więcej odgrywać niezależnego nie-polityka. Informacja o tym, że Grobelny został członkiem PO, to najlepsza od wielu lat wiadomość dla poznańskiego życia politycznego. Nareszcie powstaje realna szansa, by zerwać z fikcyjnymi, bo nieistniejącymi, podziałami i poważnie przewietrzyć duszną atmosferę panującą w naszej debacie publicznej. Dlaczego? Koniec ze sztucznym tłokiem Po pierwsze zwalnia się sporo miejsca na scenie politycznej. Jeśli w wyborach startowałby zarówno Ryszard Grobelny, jak i kandydat PO, w przestrzeni politycznej ponownie powstałby sztuczny tłok. Maria Pasło-Wiśniewska i obecny prezydent zdobyli razem w pierwszym starciu poprzednich wyborów nieco ponad 67 proc. głosów. Trudno przypuszczać, nawet zakładając zwycięstwo Grobelnego w pierwszej turze, by osiągnął on w nadchodzących wyborach aż tak ogromne poparcie. Na scenie pojawia się więc znaczący elektorat do zagospodarowania przez kogoś spoza obecnego, rządzącego Poznaniem już prawie dwie dekady, układu władzy. Po drugie kandydatowi, który na serio zaproponuje inną od Ryszarda Grobelnego wizję miasta, może się udać na poważnie zaistnieć w mediach. Kiedy o najważniejszy poznański fotel biłby się Grobelny prawdziwy z "Grobelnym bis" z Platformy, siłą rzeczy ogniskowaliby na sobie większość zainteresowania lokalnych mediów. Teraz, jak wynika z tego samego, nieco cynicznego, ale nieubłaganego medialnego mechanizmu, to zainteresowanie musi się przenieść na kogoś innego. Bo my, dziennikarze, kochamy spór, dlatego pojawienie się jakiegoś emblematycznego głównego oponenta obecnego prezydenta jest raczej pewne. Kto nim zostanie? Kandydat PiS? Mało prawdopodobne. Po wyjściu z PiS rodziny Libickich i ich stronników partia w Poznaniu znajduje się w rozsypce. A śledząc poczynania radnych Prawa i Sprawiedliwości nie mamy wrażenia, by ich wizja miasta radykalnie różniła się od wizji Ryszarda Grobelnego. Szanse na merytoryczny, ciekawy pojedynek z Grobelnym miałby jedynie sejmikowy radny PiS Zbigniew Czerwiński, o czym zresztą pisaliśmy w "Gazecie". Tyle, że ten artykuł - jak słychać "na mieście" - może okazać się dla Czerwińskiego pocałunkiem śmierci. Chwali go "Wyborcza"? To maleją szansę, że Jarosław Kaczyński go namaści. Poza tym spór między liberalnym konserwatystą (ktoś z PiS), a konserwatywnym liberałem (Grobelny) wydaje się mało ekscytujący. Na lewo patrz Jeśli nie prawica, to może lewica? Biorąc pod uwagę spektakularną słabość poznańskiego SLD, wydaje się, że na scenie politycznej pojawia się przestrzeń dla nowej lewicowej koalicji. Patrząc na ogromną, jak na Poznań, półtoratysięczną zeszłoroczną demonstrację w obronie Rozbratu, z udziałem zarówno zbuntowanych anarchistów, jak i statecznych młodych mieszczan, widząc aktywną działalność organizacji obywatelskich (np. stowarzyszenia My-Poznaniacy), czy nie obserwowany od dawna w stolicy Wielkopolski ferment kulturalny (by wymienić tylko federację MadeinPoznan.org), mamy wrażenie, że szeroka obywatelska koalicja grupująca te wszystkie podmioty miałaby poważne szanse w nadchodzących wyborach. Jej naturalnym kandydatem na prezydenta wydaje się Lech Mergler, lider My-Poznaniacy. Od dawna bacznie przygląda się poczynaniom władz Poznania na sesjach i komisjach rady miasta, ma ogromną wiedzę o sytuacji Poznania. Jest często celnym krytykiem obecnych władz, i ma spory talent polemiczny, niezbędny podczas debat. Nie odstaje więc od Grobelnego ani merytorycznie, ani erystycznie. I co najważniejsze - zupełnie się od niego różni. Analizując publiczne i medialne wypowiedzi Merglera domyślamy się, że do wyborów poszedłby z hasłami budowy tras tramwajowych, a nie III ramy komunikacyjnej, że stawiałby na komunikację rowerową i budownictwo komunalne. Pewnie priorytetem byłaby dla niego kultura niezależna i lokalna, a nie wielkie imprezy, "igrzyska" w stylu Rock in Rio. W jego programie znalazłoby się pewnie również miejsce dla ochrony terenów zieleni przed szkodliwą zabudową i postulat faktycznego uczestnictwa obywateli w podejmowaniu miejskich decyzji. Wyborczy pojedynek Grobelnego z Merglerem byłoby starciem dwóch zupełnie różnych wizji miasta. Starciem fascynującym. Sto procent racji, panie prezydencie Oczywiście ze względu na popularność Grobelnego i Platformy Obywatelskiej w Poznaniu można z góry założyć, że taki pojedynek Mergler by przegrał. Ale nie powinien się tą nieuchronną porażką przejmować. Bo korzystając z mechanizmów kampanii wyborczej - zainteresowania mediów, debat, etc. - miałby szansę wprowadzić argumenty organizacji społecznych do szerokiego dyskursu publicznego, zarazić nimi wielu mieszkańców. I zbudować na tyle silne poparcie, by pociągnąć obywatelski komitet w wyborach do rady miasta, wprowadzić do niej kilku sensownych lokalnych aktywistów i społeczników. Ci nowi radni - wsparci niezależnymi ekspertami - staliby się prawdziwą, twardą i merytoryczną opozycją wobec prezydenta i PO, kontrolowaliby i recenzowali ich poczynania przez kolejne cztery lata. Byłoby to bardzo dobre rozwiązanie z punktu widzenia funkcjonowania lokalnej demokracji. Bo władza bez kontroli deprawuje rządzących. We wczorajszym wywiadzie dla "Gazety" Ryszard Grobelny powiedział: - Dyskusja o przyszłości Poznania i tak się przy okazji kampanii wyborczej odbędzie. Być może ktoś zdecyduje się na dyskusję na argumenty tylko po to, by te argumenty silnie pokazać, więc nie wykluczam bardzo poważnej kampanii wyborczej. Powiem wprost: bardzo bym takiej kampanii chciał. W pełni zgadzamy się z panem prezydentem. Źródło: "Gazeta Wyborcza" (LINK) Słowa kluczowe:wybory2010
Dodaj do...
Poleć znajomemu
Komentarze (0)Zapisz się do kanału RRS tego komentarzaPokaż/Ukryj Komentarze Napisz komentarz |
Poprawiony: czwartek, 09 września 2010 09:32 |