Z rzeczy wielkich: Kongres Ruchów Miejskich… |
Lech Mergler i Kacper Pobłocki |
wtorek, 21 czerwca 2011 |
Ten komentarz na gorąco ma tytuł, który wziął się z naszej powitalnej wypowiedzi, otwierającej część roboczą sesji plenarnej: jeżeli stu ludzi zjeżdża się z całego kraju w czasie wolnym, za swoje pieniądze, żeby radzić o sprawach publicznych, to zapowiada, że będą się działy rzeczy wielkie… Podtrzymujemy tę kwestię z przekonaniem.
Zapewne nie jest rzeczą zbyt mądrą formułowanie ocen i komentarzy sporego wydarzenia zaledwie w dobę po jego zakończeniu. Taki pośpiech zagraża egzaltacją, skleceniem emocjonalnej impresji, a nie interpretacji. Jednak często już zdarza się, że komentarze o faktach ogłaszane są równocześnie z dzianiem się faktów, albo i przed nimi. Jeśli nie zamiast nich. Między innymi dlatego że odpowiadaliśmy za merytoryczno-programowe przygotowanie Kongresu, pokusiliśmy się o ten szybki, wstępny i wyjściowy komentarz. 1. Nasz tytułowy greps wziął się między innymi stąd, że kraj tonie w powodzi konferencji i zjazdów, często dobrze opłaconych ze środków zewnętrznych. Nie chcemy, żeby Kongres był z tym „konferencyjnym biznesem” identyfikowany. Jeśli bowiem jego uczestniczy wykazali się taką ofiarnością, to znaczy, że o coś im naprawdę chodzi i na czymś zależy. Dobrze jest dostrzec ten potencjał altruizmu, ofiarności, zaangażowania w sprawy publiczne, za którym nie idą wymierne beneficja, czasem satysfakcja, rzadko indywidualne, egoistyczne korzyści. Takie zaangażowania w przedsięwzięcie zaledwie startujące wróży mu dobrze. Z jednej strony wskazuje na zapotrzebowanie na tę inicjatywę, czyli trafność rozpoznania potrzeb. Z drugiej – na potencjał wiary i zaufania, że nam się uda. 2. Naocznie dostępna i odczuwalna na Kongresie była dobra, nawet bardzo dobra atmosfera. Zarówno ta wewnętrzna, między uczestnikami podczas obrad i poza nimi, jak i między uczestnikami a organizatorami. Generalnie było bardzo miło, sympatycznie, mimo różnic i w jakimś zakresie sporów. Pierwszy dzień miał zdecydowanie charakter zapoznawczo-merytoryczny, bo mimo że część osób już się znała, to w jednej sali znaleźliśmy się wszyscy razem po raz pierwszy. Najpierw, na sesji plenarnej, miała miejsce wstępna prezentacja głównych problemów dominujących w poszczególnych, reprezentowanych miastach i ogólne who is who. Następnie toczyła się praca w zespołach roboczych nad poszczególnymi kwestiami miejskimi, od dwóch tygodni przygotowywana wymianą mejlową. Osoby z różnych miast zaangażowane w podobne kwestie (transport miejski, rewitalizacja, planowanie przestrzenne, kwestie społeczne, budżet partycypacyjny, dekoncentracja państwa, problemy metropolitalne, uczestnictwo mieszkańców w zarządzaniu) miała okazję rozmawiać ze sobą w mniejszych grupach. Potem była wycieczka po mieście i nieformalny wieczór z Hyde Parkiem w klubie Meskalina pod historycznym, poznańskim ratuszem z XVI w., gdzie też niektórzy wygłosili płomienne, wręcz rewolucyjne, mowy – m.in. Andreas Billert, nasz dobry duch. 3. Kiedy w niedzielę rano znowu znaleźliśmy się wszyscy razem w sali plenarnej, wybuchła euforia dyskutowania. Tezy miejskie, wcześniej przygotowywane przez zespoły robocze, czasem do wczesnych godzin rannych w niedzielę, zostały przedstawione i złożone w całość. Większość była precyzyjnie sformułowana, każde słowo niosło ważne, niekiedy długo dyskutowane w kompetentnym gronie, znaczenie. Nie było szans, ze względów czasowych, na równie wnikliwą prezentację i dyskusję plenarną nad każdą tezą, co mogło być frustrujące i spowodowało pewne napięcie. Jednocześnie owo napięcie było przemieszane z poczuciem pewnej euforii i niemal ludycznego entuzjazmu, co dobrze słychać na rejestracji audio załączonej pod tym tekstem. Liczba torów, na których toczyła się dyskusja zdecydowanie przekraczała sześć mikrofonów, które cały czas krążyły po sali. Było jednocześnie nerwowo, sympatycznie, zabawnie i merytorycznie. Gdy, na przykład, rozpoczęła się dyskusja, czy proponowane przez jeden z zespołów roboczych termin „eksurbanizacja” zmienić na „suburbanizacja” ktoś z sali krzyknął, aby pójść na kompromis w postaci „seks-urbanizacji”. Jednak nadszedł taki moment, w którym mogło się wydawać, że nie znajdziemy rozwiązania i rozjedziemy się z niczym. Odnosimy wrażenie, że wtedy większosć zdała sobie sprawę z tego zagrożenia i podczas przerwy ciągle zmieniający się tłumek skupiony wokół komputera i zespołu redakcyjnego pomógł tezy przeformułować do akceptowalnej dla ogółu postaci – przyjętej niemal przez aklamację, tylko 6 organizacji musi „ratyfikować” swój głos przez zarządy. To „pokojowe” wyjście z kryzysu pokazało, że mamy potencjał koncyliacyjny, co bardzo dobrze rokuje. Jednocześnie stoi przed nami zadanie udostępnienia pracy w zespołach roboczych, której przebieg i wyniki jest szalenie ważny. 4. Również dobra była atmosfera „zewnętrzna”, wokół Kongresu, widoczna w mediach. Był on szeroko zauważony i komentowany przez niemal wszystkie media poznańskie oraz przez najważniejsze ogólnokrajowe gazety („Rzeczpospolita” i „Gazeta Wyborcza”, PAP opublikował też notatkę). Było to zauważenie życzliwe i dociekliwe. Czy przychylność mediów nie brała się z tego, że zaproponowaliśmy jako uczestnicy Kongresu, inny styl i język debaty publicznej, a właściwie politycznej (w końcu zajmujemy się polityką: miejską) – niż ten, którym politycy katują media i opinię na co dzień od lat? Zamiast jadu, patetycznych ataków, rytualnych zaklęć i wyklęć zawsze przeciw komuś, frazesów powtarzanych w kółko zaproponowaliśmy rzeczową dyskusję o stosunkowo wyraźnie określonych problemach, którymi powinna się zająć krajowa polityka. Krytykując władze jednocześnie staraliśmy się wskazywać kierunki potrzebnych rozwiązań. To jest świeże i ożywcze, a wiarygodne dlatego, że Kongres został zwołany dla wszczęcia debaty, a nie dla marszu po władzę. 5. Pod względem merytoryczno-programowym zróżnicowanie ruchów i organizacji miejskich okazało się nieco większe, niż zakładaliśmy. Dlatego nie było możliwości sformułowania "Tez o Mieście" jako wyrazu silnych, wspólnych przekonań ogółu uczestników Kongresu na temat tego, jakie winny być generalne sposoby rozwiązywania problemów miast. Ale była zgoda co do listy najistotniejszych problemów miejskich, które wymagają strategicznego rozwiązywania, publicznej debaty, uwagi i aktywności polityków. Chociaż zapis tych problemów w sposób do przyjęcia dla wszystkich nie był łatwy. Była też daleko idąca zgoda na kontynuację wspólnych działań w kampanii wyborczej i rozwiązania operacyjne, o czym traktują uchwały Kongresu. 6. Problemy w uzgadnianiu zapisów nie miały charakteru tylko redakcyjno-językowego. Blisko sto osób nie miało wcześniej okazji, by przetrenować wspólne rozumienia podstawowych używanych kategorii, a czasu było bardzo mało. Zróżnicowanie ujawniło swój istotny charakter ideowo-intelektualny, tożsamościowy i choć powodowało napięcia w dyskusji (dramatyczne i ciekawe!), jest naturalne i korzystne i dobrze, że się ujawniło. W Kongresie uczestniczyły organizacje i środowiska o rozmaitej genezie, tradycji i odniesieniach. Od „lewicy” (Federacja Anarchistyczna, Krytyka Polityczna) do pro-inwestycyjnych „liberałów” (SISKom, fora rozwoju miast). Były feministki i ekolodzy, ruchy protestu albo kooperacji z władzami, a nawet struktury z nimi powiązane. Byli przedstawiciele środowisk zawodowych istotnych dla miast (eksperci – urbaniści). Liczne organizacje młode, od niedawna podejmujące próby poprawienia jakości życia i zarządzania swoimi miastami. Na to nakłada się zróżnicowanie sytuacji w macierzystych miastach (co widać było szczególnie w sobotę podczas prezentacji warszawskiej). 7. Zróżnicowanie jest wartością pożądaną, lub choćby akceptowaną jeśli pamiętać, że miasto ze swej natury nie jest ani lewicowe, ani prawicowe, liberalne lub konserwatywne. Jest za to złożoną, wielostronnością całością – systemem, wieloaspektowym i dynamicznie zmiennym. W myśleniu holistycznym o mieście (niedogmatycznym, czyli nie podporządkowującym bezwzględnie każdego podsystemu i elementu miasta interesom miasta-systemu jako całości) możliwa i potrzebna jest gra rozmaitych punktów widzenia jako komplementarnych. Dzięki temu cała złożoność miasta może być intelektualnie i praktycznie ogarnięta. Doświadczenie pokazało, że np. środowiska lewicowe o wiele lepiej rozpoznają problemy społeczne, z kolei bez udziału środowisk biznesowych trudno radzić sobie z kwestiami finansowymi miast i gospodarczymi, itp. A w korkach stoją wszystkie klasy społeczne, mercedesy obok fiatów. 8. Jednocześnie, żeby móc „pójść dalej” niezbędna jest postawa praktyczna i aktywistyczna, nastawiona na kształtowanie rzeczywistości i rozwiązywanie dość określonych problemów, opowiedzianych przez narrację konkretną, tu i teraz, w naszym mieście. Należy odrzucić jakże często spotykaną w naszym kraju postawę wyznawcy jedynie słusznej doktryny, nastawioną na dążenie do osiągnięcia przewagi własnej racji, biorącą w nawias konsekwencje praktyczne. Na przykład konstytucyjny obowiązek władzy publicznej prowadzenia polityki na rzecz prawa do mieszkania można interpretować rozmaicie na różnym gruncie ideowym, lub próbować optymalnie w danych warunkach lokalnych problem mieszkaniowy rozwiązywać. Nie oznacza to wyłącznie „rozdawania” mieszkań socjalnych, ale może też oznaczać prawo do dostępu do rynku mieszkaniowego, którego szerokie rzesze obywateli zostały pozbawione, gdyż np. nie mogą się wykazać „zdolnością kredytową”. Podczas tych gorących dwóch godzin nie mieliśmy czasu na takie niuanse, ale czeka nas szereg takich debat, tak samo jak i wyostrzenie pewnych pojęć, którymi się posługujemy. Wydaje się, że te dwa zasadnicze podejścia, holizm miejski i praktyczny aktywizm, nienazwane, intuicyjnie dominowały na Kongresie, i dlatego doszliśmy do finalnych uzgodnień. Wbrew niektórym prasowym ocenom nie był to więc Kongres lewicowy (prawicowy albo liberalny), był po prostu miejski i otwarty na obecne wyzwania. I to dobrze wróży na przyszłość. 9. Mówi się o dobrej organizacji Kongresu, co cieszy i wskazuje na nasze coraz większe możliwości w tym zakresie. Po kilkumiesięcznej, wyborczej walce jesienią, gdzie w kilka dni trzeba było zorganizować efektywną współpracę blisko setki ludzi (społeczną, bez zapłaty), którzy wcześniej w dużej części się nie znali, w skali całego miasta, bez pieniędzy i zaplecza – chyba nic nie jest nam straszne. Pewne punkty programu nie zostały zrealizowane, ale głównie dlatego że w Kongresie brali udział żywi ludzie, indywidualności, nie deterministyczne automaty i nie do końca dało się przewidzieć, ile może potrwać dyskusja. Udało się natomiast przeprowadzić dodatkowo inicjatywę, która powstała spontanicznie na Kongresie, a mianowicie „Apel o solidarność miast z Łodzią,” choć z braku czasu w innej formie – listu podpisanego przez większość uczestników. 10. W tej chwili otwarte jest pytanie w jaki sposób instytucjonalnie będzie kontynuowany Kongres. Zapoczątkowane kilka tygodni przed Kongresem i sfinalizowane podczas prac w zespołach roboczych dyskusje nad wyodrębnionymi problematykami miejskimi mają swoją dużą wartość i powinny być kontynuowane. Najpewniej równolegle z nurtem głównym organizacji Kongresu jako całości. W zespołach roboczych odbyły się istotne dyskusje. Ogromnym zadaniem dla Zespołu Koordynacyjnego będzie właśnie znalezienie dobrej formuły instytucjonalnej dla spożytkowania energii, która się ujawniła w związku z Kongresem. Wydaje nam się, że skoro różnimy się od partii politycznych (to dziś coraz bardziej „związki zawodowe” polityków), to struktura instytucjonalna, którą przyjmie Kongres, powinna od nich także się różnić – w duchu tezy o dekoncentracji państwa, która głosi, że przestrzenne rozproszenie instytucji krajowych jest dobre dla rozwoju całego kraju. Nie chcemy zcentralizowanej struktury Kongresu. Dlatego Zespół Koordynacyjny powinien działać parasolowo, bez tworzenia nad-instytucji zarządzającej podmiotami wchodzącymi w skład Kongresu. Powinien funkcjonować wspierająco wobec ich własnej aktywności, w strukturze sieciowej bez zagrożenia tożsamości i autonomii. Taki model sprawdza się choćby w amerykańskiej koalicji The Right to the City, jak również w Poznaniu w relacji stowarzyszenia My-Poznaniacy wobec rad osiedli, z których nasze stowarzyszenie wyrosło. Model ten jest nie tylko najbardziej demokratyczny, ale też niezwykle skuteczny, gdyż nie tłamsi on i marnuje energii i entuzjazmu, który niezmiennie towarzyszy nowym inicjatywom. Kongres był dla wszystkich: organizatorów i uczestników ogromnym wysiłkiem, trochę takim „zrywem”, i dzięki temu uruchomił wielką energię. Jednakże największe wyzwanie stoi dopiero przed nami. W Polsce świetnie radzimy sobie w sytuacjach krótkotrwałych mobilizacji. Trudniejszą sztuką jest budowanie trwałych struktur, które utrzymują wyjściową energię i chęć działania i zmiany świata na lepsze. Wierzymy, że właśnie taka horyzontalna struktura Kongresu, w przeciwieństwie do dominujących w Polsce oligarchicznych, hierarchicznych i scentralizowanych instytucji, które szybko tłamszą zapał i ludzką kreatywność, może zapewnić iście wybuchowe połączenie skutecznej organizacji i zapału do działania dla dobra wspólnego. Jako organizatorzy, mamy nadzieję, że ten Kongres Ruchów Miejskich, który odbył się w Poznaniu, pójdzie w świat i zacznie żyć własnym życiem. Ale jednocześnie chcielibyśmy, aby fakt, iż jego narodziny miały miejsce w Poznaniu przyczynił się do tego, że wpisze się on bardziej w tradycję pracy organicznej niż w tradycję romantyczno-powstańczą. Jeśli tak będzie, to faktycznie spełni się nasza intuicja, że w ubiegły weekend wydarzyło się w Poznaniu coś wielkiego. 11. Punktem wyjścia dla budowy takiej struktury może być, w pewnym sensie już przyjęte przez Kongres, połączenie dwóch płaszczyzn współpracy: terytorialnej i tematycznej. Z jednej strony mamy zespoły robocze, w których nad poszczególnymi kwestiami pracują ludzie z całej Polski. Z drugiej powołany jest Zespół Koordynacyjny, który częściowo odpowiadać ma za sprawy czysto organizacyjne, ale też w jego skład wejdą osoby z różnych miast, dzięki czemu Kongres jest reprezentatywny oraz funkcjonuje jako łącznik między miastami i aktywistami/organizacjami w poszczególnych miastach. W przyszłości także tych, których na Kongresie zabrakło. Dzięki temu, w różnych formach, w codziennych funkcjonowaniu Kongresu może uczestniczyć sporo osób – działających albo w lub z i wokół Zespołu Koordynacyjnego albo w poszczególnych tematycznych zespołach roboczych. Tak wygląda horyzont działań na kolejne kilka miesięcy. Co będzie później, trudno przewidzieć. Ale w tym właśnie leży uroda sytuacji, w której się właśnie znaleźliśmy.
Lech Mergler, Kacper Pobłocki fot. Agata Stanisz
A oto wszyscy uczestnicy Kongresu Ruchów Miejskich (z wyjątkiem tych, którzy dotarli w sobotę po południu):
Polecamy zapis audio sesji plenarnych Kongresu oraz materiały z mediów:
Pierwsza sesja plenarna (sobota, 18 czerwca 2011): część 1 oraz część 2. Druga sesja plenarna (niedziela 19 czerwca 2011): część 1 oraz część 2.
Relacje prasowe ogólnopolskie: Łukasz Zalesiński, Mieszkańcy przeciw politykom, Rzeczpospolita, 17 czerwca 2011. Łukasz Zalesiński, Jednoczą się, by zmienić miasta, Rzeczpospolita, 20 czerwca 2011. Michał Wybieralski, Mieszczuchy przeciw chaotycznej zabudowie, Gazeta Wyborcza, 20 czerwca 2011. Polska Agencja Prasowa, W Poznaniu zakończył się Kongres Ruchów Miejskich, 19 czerwca 2011.
Relacje prasowe poznańskie: Tomasz Nyczka, Pierwszy dzień Kongresu Ruchów Miejskich, Głos Wielkopolski, 18 czerwca 2011. Tomasz Nyczka, W Poznaniu odbył się Kongres Ruchów Miejskich, Głos Wielkopolski, 20 czerwca 2011. Tomasz Nyczka, Najważniejsze, żeby im się chciało chcieć, Głos Wielkopolski, 20 czerwca 2011. Michał Wybieralski, Mieszczanie się buntują i biorą sprawy w swoje ręce, Gazeta Wyborcza, 20 czerwca 2011.
Relacje prasowe z innych miast: Dziennik Łódzki, Aktywiści miejscy z całego kraju apelują o solidarność miast, 21 czerwca 2011.
Relacje telewizyjne, radiowe oraz wideo: TVP Poznań, Teleskop, 19 czerwca 2011 (minuty 3:30 do 6:15). Radio Merkury, W mieście oni są najważniejsi, 20 czerwca 2011. Wojciech Makowski, Rozmowa o KRM w Radiu Łódź, 21 czerwca 2011. Blubry.pl, Piknik na Wrocławskiej, 20 czerwca 2011. Relacje internetowe: WikiNews, Poznań: pierwszy Kongres Ruchów Miejskich w Polsce, 17 czerwca 2011. Maciej Kabsch, Kongres: Co gryzie polskie miasta? ePoznan.pl, 19 czerwca 2011. Mariusz Jaskuła, Ruszyć miasto, Blubry.pl, 17 czerwca 2011. Mariusz Jaskuła, Wspólna miejska kacykoza, Blubry.pl, 19 czerwca 2011. Lilia Łada, Piknik w obronie miast na Wrocławskiej, mmpoznan.pl, 19 czerwca 2011. Onet.pl/Polska The Times, Kongres Ruchów Miejskich: będą działy się wielkie rzeczy, 20 czerwca 2011. Portal Naszaprzestrzen.pl, Kongres Ruchów Miejskich - pierwsze podsumowania, 22 czerwca 2011.
Fotorelacje: Naszemiasto.pl, Miasto dla mieszkańców. Piknik na ulicy Wrocławskiej, 19 czerwca 2011. Joanna Erbel, Portal Krytyki Politycznej, 21 czerwca 2011. Fotorelacja Agaty Stanisz - już wkrótce :) Blog Filipa Springera, Po Kongresie Ruchów Miejskich w Poznaniu, 19 czerwca 2011.
Opinie i komentarze: Krzysztof Nawratek, O miasta nasze powszednie, 21 czerwca 2011. Joanna Kusiak, Solidarność miast: mieszczanie, mieszczuchy, mieszczanki łączmy się! Kultura Liberalna, 21 czerwca 2011. Jarosław Urbański, Co to są problemy miejskie? Rozbrat.org, 20 czerwca 2011. Artur Celiński, Miasta są polityczne, Publica.pl, 21 czerwca 2011. Paweł Kubicki, Miasto to codzienny, nieustający plebiscyt, My-Poznaniacy.org, 23 czerwca 2011. Joanna Erbel, Kongres miejski i co dalej?, Krytyka Polityczna, 24 czerwca 2011. Kacper Pobłocki, Nowa dekada, nowe miasto? Publica.pl, 24 czerwca 2011.
Słowa kluczowe:kongres
Dodaj do...
Poleć znajomemu
Komentarze (0)Zapisz się do kanału RRS tego komentarzaPokaż/Ukryj Komentarze Napisz komentarz |
Poprawiony: sobota, 25 czerwca 2011 09:37 |