O Tezach o Mieście i demokracji w działaniu
Lidia Makowska, Marcin Gerwin   
środa, 06 lipca 2011
W środę, 29 czerwca 2011 r., w samo południe, w Gdańsku, Sopocie, Rumi, Poznaniu, Łodzi, Warszawie i Wrocławiu uczestnicy i uczestniczki „Kongresu Ruchów Miejskich” (18-19 czerwca 2011) symbolicznie przybili na drzwiach miejskich ratuszy „Tezy o Mieście”. Czego z tej akcji nauczyliśmy się w skali ogólnopolskiej? Co odkryliśmy?

Po pierwsze: wspólna akcja wzmocniła siłę lokalnego działania

Przeprowadzenie tej samej akcji w tym samym czasie w wielu miastach Polski pokazało, że przekroczyliśmy barierę walki o własne podwórko. Sformułowaliśmy na poziomie ogólnopolskim wspólne Tezy o Mieście. Media lokalne, radni, burmistrzowie i prezydenci zauważyli, że gdańszczanom, sopocianom czy poznaniakom nie chodzi tylko o ich lokalny interes. Pokazaliśmy, że myślimy w kategoriach demokracji i potrafimy wspólnie działać na rzecz reformy polityki miejskiej, włączania mieszkańców do współdecydowania o tym, jak miasto ma wyglądać, komu ma służyć i jak funkcjonować. Niewydolna demokracja jest bolączką większości miast. Tezy o Mieście, przybite symbolicznie na drzwiach ratuszy, są sygnałem nieuchronności zmian. 

W Poznaniu, Wrocławiu i w Warszawie przedstawiciele rad miasta i prezydentów deklarowali wolę współpracy, zapewniali, że ich miasta są prymusami w samorządności. Są komisje dialogu, świetnie działają rady osiedli, mieszkańców zaprasza się na konsultacje, słowem: jest dobrze i będzie jeszcze lepiej!
W Gdańsku jednak symbolika akcji wywołała zaniepokojenie: dyrektor Biura Rady Miasta Gdańska nie pozwolił nam przybić Tez o Mieście na drzwiach Nowego Ratusza. Nie zniechęcamy się jednak i korzystając z prawa przysługującego radom dzielnic, zgłaszamy wniosek o odczytanie Tez o Mieście na najbliższej sesji Rady Miasta Gdańska. Z kolei w wypowiedzi prasowej wiceprezydenta Miasta Gdańska Macieja Lisickiego pobrzmiewa pewna panika: Wiele z tych osób to tylko kontestatorzy. Trudno od nich oczekiwać konstruktywnego podejścia do tematu, ale też odpowiedzialności.

Po drugie:  prezydenci miast i radni nie rozumieją demokracji

Znamienne są wypowiedzi pokazujące brak zrozumienia na czym polega demokracja i ustrój naszego państwa. Dobrym przykładem jest tu wypowiedź przewodniczącego rady miasta we Wrocławiu, Jacka Ossowskiego: Jeśli zaś chodzi o udział w podejmowaniu decyzji, to w obowiązującym systemie prawnym przedstawicielami społeczeństwa są radni. Idea pełnej demokracji, w której każdy z 600 tysięcy mieszkańców wypowiada się w sprawach miasta jest piękna, ale nierealna. W ten sposób nigdy nie osiągnięto by żadnego konsensusu.

Czy rzeczywiście? Zgodnie z art. 4 Konstytucji RP „Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.” Ten „naród” w skali miasta to my, mieszkańcy. Znaczy to ni mniej, ni więcej, że „władze miasta” to nie prezydent czy radni, lecz mieszkańcy. „Władza” prezydenta jest użyczona mu przez mieszkańców i dlatego podstawą do podejmowania wszelkich decyzji powinny być realne potrzeby i dobro mieszkańców.

Zajrzyjmy także do ustawy o samorządzie gminnym.  Jest tam rozdział 3, zatytułowany „Władze gminy”, w którym, w art. 11, czytamy, że „Mieszkańcy gminy podejmują rozstrzygnięcia w głosowaniu powszechnym (poprzez wybory i referendum) lub za pośrednictwem organów gminy.” Owe „organy gminy”, choć może nie brzmi to jakoś szczególnie atrakcyjnie, to właśnie prezydent i radni.

Nie mówmy więc o prezydencie i radnych: „władze miasta”, bo wówczas sami oddajemy demokrację już w przedbiegach. Kim jesteśmy wówczas my, mieszkańcy, skoro nasi przedstawiciele to „władza”?  Ich poddanymi? Nie o to przecież w demokracji chodzi. Prezydent nie jest feudalnym królem, lecz naszym pracownikiem. I nie jest tylko przenośnia, tak jest dosłownie – prezydent jest zatrudniany w urzędzie miasta na podstawie wyboru przez mieszkańców.

A zatem – nie jest tak, że mieszkańcy, by decydować o czymkolwiek w sprawach lokalnej społeczności, muszą kandydować do rady miasta, bo tylko radni mają prawo podejmować decyzje, na co wskazywał wiceprezydent Maciej Lisicki w wypowiedzi prasowej: Są przecież cywilizowane sposoby, dzięki którym można wprowadzić w życie swoje postulaty. Jakie? Można np. startować w wyborach, jeśli komuś zależy na udziale w życiu społecznym. Celnie skomentował to pod artykułem jeden z czytelników Gazety Wyborczej, oddajmy więc mu głos: Wypowiedź Lisickiego to przykład, jak ludzie pokroju Adamowicza i jego [tu brzydkie słowo] rozumieją demokrację, samorządność, aktywność społeczną. "Chcesz decydować, zostań jednym z nas".

Tymczasem aktywność mieszkańców może przejawiać się nie tylko w wyborach, lecz również w ramach budżetu partycypacyjnego, konsultacji społecznych, obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej, debat publicznych czy głosowania w referendum. Referenda są u nas co prawda rzadko wykorzystywane, ze względu na mankamenty ustawy o referendum lokalnym, niemniej jednak można ją poprawić i przywrócić mieszkańcom to narzędzie.

Po trzecie: potrzebne są rozwiązania na poziomie ogólnopolskim

Tezy o Mieście są jedynie manifestem, pokazaniem pewnego kierunku myślenia o mieście i otwarciem dyskusji na temat ładu przestrzennego czy demokracji lokalnej. Wiele z rozwiązań nie leży jednak w rękach radnych i prezydentów miast, lecz w rękach posłów i senatorów. I tu akurat świetnie się składa – co 4 lata nadarza się obywatelkom i obywatelom okazja, by przedstawić naszym reprezentantom, jakie mamy wobec nich oczekiwania. Wybory parlamentarne są tej jesieni. Co chcielibyśmy, aby w naszym imieniu zmienili w prawie? Do Tez o Mieście, które musimy  jeszcze dopracować, niezbędne są konkretne postulaty, które wyrażać będą nasze oczekiwania wobec posłów i senatorów.

Jest to trochę odwrócenie sytuacji – wybory to zwykle festiwal obietnic i opowieści o szklanych domach. Tak jednak być nie musi. Panie i panowie, kandydaci do Sejmu i Senatu: chcecie nasz głos? OK, ale na naszych warunkach. Nie rządzicie nami, lecz bierzecie udział w konkursie o pracę. Podejdźmy więc do sprawy tak, jak na odpowiedzialnego pracodawcę przystało – CV, doświadczenie zawodowe, rozmowa kwalifikacyjna.

Wybory są zaplanowane na początek października, możemy się więc spotkać wcześniej z kandydatami i kandydatkami na posłów i senatorów, porozmawiać z nimi o demokracji, poznać ich poglądy na sprawy miast. Dzięki temu będziemy mogli potem zagłosować bardziej świadomie na tych kandydatów, którzy będą popierali urealnienie demokracji w Polsce.

A do zrobienia jest sporo, bo przydałaby się nam odważna reforma samorządowa, dzięki której mógłby się zwiększyć nie tylko udział mieszkańców w podejmowaniu decyzji, lecz również kompetencje rad dzielnic w dużych miastach.


Autorzy:

dr Marcin Gerwin jest z wykształcenia politologiem, współzałożycielem Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej
Lidia Makowska – kulturolożka, koordynuje działania Inicjatywy wrzeszcz.info.pl


Relacje w mediach z akcji przybijania Tez o Mieście:

•    Łódź: Mieszkańcy mają prawo do miast - manifest na urzędzie
•    Łódź: 9 postulatów do władz miasta
•    Warszawa: Mieszczanie przybili tezy na drzwiach ratuszów
•    Warszawa: Chcą walczyć o lepsze miasto. Przybili tezy jak Luter
•    Poznań: "Tezy miejskie" na imieniny Poznania
•    Wrocław: Dość chaosu! Wrocławianie wręczyli swoje tezy urzędnikom
•    Wrocław: Obywatele chcą współdecydować o swoim mieście
•    Gdańsk: Piotr Olejarczyk, Czas na kolejną "rewolucję?", Portal MojaOrunia.pl, 28 czerwca 2011. 
•    Trójmiasto: Alicja Katarzyńska, Mieszkańcy chcą decydować o swoim mieście, Gazeta Wyborcza Trójmiasto, 29 czerwca 2011
•    Pomorze: Anna Dąbrowska, Tezy o mieście przekazane władzom, Dziennik Bałtycki, 29 czerwca 2011



Słowa kluczowe:kongres

Komentarze (0)

Zapisz się do kanału RRS tego komentarza

Pokaż/Ukryj Komentarze

Napisz komentarz

pomniejsz | powiększ obszar

Poprawiony: środa, 06 lipca 2011 01:15