Demokracja jest naga |
Marcin Muth |
czwartek, 06 października 2011 |
Od kilku dni furorę w internecie robi spot kandydatki SLD z Lubelszczyzny. Pani się nazywa Katarzyna Lenart i charakteryzuje się tym, że się rozbiera do rosołu, zasłaniając jedynie cycki. Jednocześnie obiecuje pokazanie cycków, jeśli wyborcy wybiorą ją oraz SLD. Szantaż. Nie ma głosu, nie ma cycków. I tak właśnie jest z naszą demokracją. Wszyscy mówią głosujcie na nas, bo nas wybierze ktoś inny i będziemy musieli spełniać jego zachcianki (czyli tak jak pani Lenart pokażą cycki temu, kto zasłuży). Oczywiście kłamią, bo żadnych zachcianek nie spełnią, tak samo jak pani Lenart nie pokaże cycków, nawet jeśli zostanie marszałką Sejmu. Pod koniec sierpnia uruchomiliśmy bloga, który miał nam pomóc zrozumieć cele polityków oraz sprawdzić, dlaczego są głusi na wiele racjonalnych argumentów zgłaszanych przez obywateli. Co się nam udało stwierdzić? Nic odkrywczego, politycy są głusi, bo są nieprzyzwyczajeni, że ktoś do nich mówi. Większość wyborców wali krzyżyk przy nazwisku i uważa sprawę za załatwioną. Nie interesuje się sprawami osiedla, miasta, gminy, powiatu czy województwa. Oddają je we władanie politykom, którzy bardzo skwapliwie z tej władzy korzystają. Niestety, władza pozbawiona kontroli degeneruje się. Ponieważ nikt im nie przeszkadza, to robią to co czują, a że czasami gówno czują, to robią gówno. Oczywiście, można zawsze ich od władzy odsunąć. My jednak jesteśmy w sytuacji kiedy już wszyscy rządzili. SLD rządził 3 razy (licząc PRL), PO, PiS i PJN pod różnymi nazwami kilka razy, PSL rządzi właściwie zawsze. Nawet jeśli by się wszyscy obywatele zmówili i chcieli postawić na kogoś nowego, to mają do dyspozycji tylko Ruch Palikota i Polską Partię Pracy. Obie partie nie tylko są do rządzenia absolutnie nieprzygotowane, ale jeszcze wystawiają listy pełne osób anonimowych, czasem nawet podejrzanych czy po prostu niepoważnych. Co jeszcze gorsze wszystkie partie poza Ruchem Palikota nie proponują właściwie nic nowego, jeśli oczywiście odcedzić wszystkie wyborcze obiecanki-cacanki. Programy partii są do siebie bardzo zbliżone, bo właściwie wszyscy muszą obiecać, że będą modernizować transport, inwestować w innowacje, równoważyć budżet, tworzyć ramy prawne dla rozwoju miast, reformować szkolnictwo podstawowe i wyższe oraz last but not least wzmacniać Polskę na arenie międzynarodowej. Wszyscy to obiecują i planują, bo to po prostu zrobić trzeba, czy się chce czy się nie chce. Na szczegółowe pytania zazwyczaj politycy odpowiadają podobnie, czego dowiódł choćby Miejski Skaner. Czy potrzebna ustawa rewitalizacyjna? Potrzebna. Czy metropolitalna potrzebna? Potrzebna. Czy bazę F-16 z Krzesin usunąć? Usunąć. Dlaczego zatem startuje 7 partii, a nie jedna? I tu dochodzimy do sedna czyli do emocji i światopoglądu. Jedno z drugim jest mocno sprzężone. Jak mi ktoś narzuca światopogląd, to się wkurzam i protestuję. Samoloty F-16 mogę zdzierżyć, ale ręce precz od mojej sypialni. Mogę też olać, że państwo marnotrawi moje podatki, ale nie pozwolę zdjąć krzyża ze ściany w szkole. Oczywiście, gdy się spojrzy na te sprawy poważnie, to w ogóle nie powinny stawać się tematem politycznym. Powiedzmy sobie wprost nie ma na świecie takich mądrali, którzy kwestię aborcji, eutanazji, in vitro, związków partnerskich – jednoznacznie wyjaśnią. To obecnie jest po prostu nie do zrobienia. Spieranie się w tych sprawach może prowadzić tylko do konfliktu i przeginania raz w jedną, raz w drugą stronę. Można jednak nauczyć się żyć obok siebie, nie przeszkadzając sobie nawzajem. Spójrzmy na polską scenę polityczną. Tylko sprawy światopoglądowe i idące za nimi emocje powodują, że mamy 3 osobne konserwatywne partie: PO, PiS i PJN. Większość polityków tych partii może zmieniać szyldy dowolnie, bowiem różnice między nimi są prawie żadne. Może zmienić i zmienia. Czy można mu coś zarzucić? Nie bardzo, bo przecież z nową partią zgadza się we wszystkim poza aborcją, in vitro i związkami partnerskimi, a poza tym nie zgadza się tylko z częścią partii. Reszta poglądów zaś pasuje jak ulał. No to powie ktoś, a co z SLD. No to powiem tak: kandydatka Kretkowska była kiedyś w Unii Wolności z posłem Zielińskim (obecnie PO) i odwrotnie poseł Arłukowicz jeszcze niedawno dawał z siebie wszytko jako kolega klubowy Krystyny Łybackiej. Polska demokracja to jest rozmowa głuchego z niemym. Elektorat jest niemy, więc nie mówi, a politycy są głusi, więc nic i tak by nie usłyszeli. Co gorsza, skoro są głusi, to nie słyszą siebie nawzajem. Jak nie słyszą, to nie mogą się dogadać. Powtarzają jak nakręceni wyuczone frazy, wzniecając i eskalując konflikty, o których obywatelom jeszcze wczoraj się nie śniło. Popatrzmy tylko bez emocji na największe partie PO i PiS. Jeszcze w 2005 roku zostały wybrane jako sojusznicy, którzy mają wspólnie stworzyć rząd. Gdzie są dziś? Teoretycznie na dwóch biegunach. Praktycznie, nadal są blisko, ale odsuwa je od siebie spirala irracjonalnej nienawiści, za którą z każdej strony stoi raptem kilka osób. Inni, jak choćby Tomczak, Libicki, Kluzik-Rostkowska potrafią się odnaleźć po obu stronach barykady. Stowarzyszenia takie jak My-Poznaniacy próbują przerwać ten zaklęty krąg rozmowy głuchych z niemymi. Zaczynają w imieniu obywateli artykułować potrzeby i żądania. Pytają, podpowiadają i pilnują, żeby obietnice zostały dotrzymane. Stąd właśnie wziął się pomysł bloga wyborczego. Chcieliśmy stworzyć element kontrolująco-stymulujący na martwej poznańskiej scenie politycznej. Na razie udało się, delikatnie mówiąc, średnio. Zainteresowanie wyborców i kandydatów było bardzo umiarkowane. O jedno spostrzeżenie jestem jednak mądrzejszy po tej jałowej kampanii i chcę się tym z Państwem podzielić. Mianowicie, dajcie sobie spokój z szyldami partyjnymi. Rozsądni i jako tako zdolni do rozmowy (szału nie ma) kandydaci są niemal w każdym ugrupowaniu. Tak samo, kompletnie nieudani i głusi jak pień też są na każdej liście. Chcąc jakoś zrecenzować kandydatów, przyjęliśmy kryterium słuchu, czyli na ile dany kandydat jest w stanie usłyszeć swojego wyborcę. W mijającej kampanii wyostrzył się słuch rządzącej partii. Jeśli ktoś jest w stanie wybaczyć im głuchotę ostatnich lat, to ma spory wybór. Niemal wszyscy kandydaci mocno się otworzyli na wyborców i ruszyli w miasto i powiat, poznawać problemy obywateli. Wsłuchali się także w podpowiedzi ruchów społecznych, założyli konta i strony w internecie – zaczęli słuchać. Ale nie wszyscy, oj, nie wszyscy. Jeśli mielibyśmy wymienić najbardziej otwartych, to zdecydowanie Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, Rafał Grupiński i Marek Zieliński. Mozolnie, ale się uczą dialogu z wyborcami. Na drugim biegunie zdecydowanie posłowie Arkady Fiedler i Michał Stuligrosz, którzy swoje mandaty zawdzięczają tylko znanym krewnym. Sami z siebie nie interesują się niczym poza czubkiem własnego nosa. Dużo gorsze kampanie przeprowadziły PiS i SLD. W dużej mierze skupiły się na wewnętrznych konfliktach i tradycyjnych środkach przekazu (TV, radio, plakaty), a ani jedno ani drugie nie sprzyja dialogowi. Ale są na tych listach wyjątki. W PiS zdecydowanie wyróżnia się Tadeusz Dziuba. Podobnie jak politycy PO nie jest mistrzem otwartej gry i zdarzają mu się głupie błędy, jak choćby kompletnie pozbawiony sensu wpis na blogu dotyczący kibiców, ale nie stroni od debat i spotkań z wyborcami, zawsze spokojnie argumentując (choć nie zawsze rzeczowo). W SLD natomiast najmilej zaskoczył nas młody kandydat Filip Suś. Dawno nie było w poznańskiej polityce tak obiecującego młodego polityka. Jeśli nadal będzie tak uważny i pracowity, to wróżę mu duże sukcesy. Słabiej wypadli radni Katarzyna Kretkowska i Tomasz Lewandowski, ale nie możemy im zarzucić braku kontaktu z rzeczywistością. Posłanka Krystyna Łybacka jaka jest każdy wie. Nie brakuje jednak w PiS i SLD kandydatów, którzy podobnie jak posłowie Fiedler i Stuligrosz w PO, są żywą ilustracją choroby polskiej polityki. Weźmy choćby Marka Sieniawskiego, który na swoim blogu napisał, że posłanka Mucha powinna wrócić do bzykania, a wcześniej napisał, że gej to bogaty pedał. Po co tacy ludzie w Sejmie? Albo dziennikarz Filip Rdesiński, którego stać było tylko na kabotyńskie wyzywanie posła Dzikowskiego na pojedynek i jeden spacerek z byłym ministrem Ziobrą po Starym Mieście. Wszyscy, którzy pamiętają program "Misja Specjalna" wiedzą, że nie służył on najlepiej wzajemnemu porozumieniu. O pośle Tomaszu Górskim napisano już tyle, że wyrażę tylko nadzieję, iż już nigdy o nim nie usłyszę w kontekście wyborów. Z listy SLD na pewno nie radzimy wybierać Andrzeja Kordiana Aumillera. Dlaczego? Wystarczy sprawdzić po czyjej stronie stał w sporze mieszkańców Sołacza z deweloperami. Tak się nie zachowuje przedstawiciel lewicy. Nawet kryptolewicy. Z pozostałych komitetów trudno kogoś wyróżnić, bo kandydaci zrobili niewiele, żeby dać się lepiej poznać. Na liście Ruchu Palikota żywotnością na ostatnim etapie kampanii zaimponował przedstawiciel Stowarzyszenia Wolne Konopie – Paweł Swiernalis. Zorganizował marsz, był na spotkaniu Janusza Palikota pod Ósemką, pełno go było w Internecie, dotarł nawet, jako jedyny przedstawiciel listy, na debatę miejską w Meskalinie. Choć nie zgadzam się z nim w wielu kwestiach, to jednak mogę powiedzieć, że zdolny, młody człowiek, zatem, szczególnie jeśli ktoś lubi zajarać blanta, to z listy Palikota właśnie on zasługuje na głos. Na liście PJN jedyny, który dał się zauważyć to Marcin Lis, niegdysiejszy kandydat na burmistrza Swarzędza. Wygląda na pewno dużo rozsądniej niż sprowadzony w ostatniej chwili z PiS – Przemysław Piasta, którego nie polecam, bo nie zrobił nic, żeby kogokolwiek do siebie przekonać. Polską Partię Pracy i kandydatów do senatu pomijamy. Oba zjawiska w obecnej formie wydają się być kompletnie bez sensu. PPP to zlepek ludzi dziwnych i przy tym mało znanych. Do senatu natomiast wybór jest tylko między 3 kandydatami (zarówno w powiecie jak i w mieście). Gdyby do nich zastosować nasze kryterium słuchu, to nadal trudno coś powiedzieć. Profesor Marek Ziółkowski wydaje się, mimo socjologicznego wykształcenia, głuchy jak pień, ale czy jego konkurenci lepsi? Jeden Piotr Batura pokazał spore możliwości, bo został nawet najpopularniejszym poznańskim politykiem na Facebooku, ale czy to wystarczy do bycia senatorem? Podobnie w mieście, jest Jadwiga Rotnicka, jest profesor Wojciech Rypniewski i jest prokurator Andrzej Jóźwiak. Wszyscy po równo zdają się bujać w obłokach. Reasumując, nasza demokracja jest naga jak kandydatka SLD. Od nas zależy czy będziemy umieli ją przyodziać, czy będziemy liczyć, że kiedyś to nam pokaże swoje cycki obfitości. Zalecałbym jednak podjęcie wysiłku i zagłosowanie na jednego z kandydatów. Ale to nie koniec, potem trzeba od delikwenta konsekwentnie egzekwować to, co nam obiecał i naciskać w sprawach, na których nam zależy. Bez tego naga demokracja w końcu pokaże nam nie cycki, ale dupę. Marcin Muth
Dodaj do...
Poleć znajomemu
Komentarze (2)Zapisz się do kanału RRS tego komentarzaPokaż/Ukryj Komentarze poprawka
"Większość wyborców wali krzyżyk przy nazwisku i uważa sprawę za załatwioną. Nie interesuje się sprawami osiedla, miasta, gminy, powiatu czy województwa."
POPRAWKA: większość wyborców ma wszystko gdzieś, a krzyżyk wali zdecydowana większość tej mniejszości co do wyborów w ogóle idzie Postawię na młodego i obiecującego POLITYKA !! FILIPA SUŚ lista NR 3 poz.13 ( oby szczęśliwa)
Bardzo mnie cieszy zauważenie młodego polityka FILIPA SUŚ !!! od zawsze interesowałem sie polityką i politykami ( bo to oni w końcu nas - "naród " reprezenyują w kraju i zagranicą , oni majawpływ na wysokość podatków , dopłat a co najważniejsze prawa .Z różnych rankingów wynika ,że tylko 30% Polaków bieże czynny udział w wyborach , a co za tym idzie to oni interesuja sie tym co sie dzieje i próbują coś robić , w czymś pomagać w rządzeniu krajem , biorą współodpowiedzialność za to co się dzieje , wyznaczając ludzi , którzy mają za nich decydować - wybierając Posłów i Senatorów.
Ale o Panu Filipie Suś ,coprawada nie poznaliśmy się osobiście , ale znam go z jego rozlicznych spotkań i debat z ciekawymi ludźmi świata polityki i życia publicznego w Polsce. Przez 25 lat byłem nauczycielem historii i WOS-u w Poznańskich liceach , a moja córka w tym samym czasie co Pan Filip Suś studiowała POLITOLOGIĘ na UAM ( Pan Filip Suś na WSNHiD ), wtedy właśnie powstała Studencka Rada Miasta Poznania ,której współzałożycielem i pierwszym przewodniczącym został Pan Filip Suś , Rada miała zająć sie losem wszystkich studentów w Poznaniu ich kulturą ,sportem , kontaktami z urzędami itp.itd. Pamiętam ,że w Radzie działał i "pewnie "wypowiadał się nasz młody poznański dyrygent ADAM BANASZAK , na lidera wysunął się jednak Pan Filip Suś , który jak się domyślał zajął się działem polityki... a za tym poszła fala zaproszeń WAŻNYCH tego świata , na początek zaproszono gen.Wojciecha Jaruzelskiego , co wywołało burzę , a właściwie trzęsienie ziemni , a Pana Filipa Suś potępiono ,wszędzie gdzie tylko można było. Poznański Poseł PIS Libicki potępił go , oczywiście cała organizacja PIS-owska odwróciłą się od Rady ,akcja osiągnęła zasięg ogólnopolski , komentowały to wszystkie media , a nawet Pospieszalski w swoim artykule ostro skrytykował Pana Filipa Suś za to zaproszenie . Był ostry i głośny początek z występami naszej poznańskiej NASZOŚCI włącznie , ale poszło do przodu i już ... :-) . Dalej Pan Filip Suś zaprosił Prezydentów Lecha Wałęse oraz Aleksandra Kwaśniewskiego oraz innych wybitnych polityków ,ludzi kultury i... kościoła , bo gościem Pana Filipa Suś był także Prymas Polski abp Muszyński . Po ukończeniu studiów , zgodnie ze statusem nie będąc już studentem oddał przewodnictwo w SRMP , a został Prezesem Stowarzyszenia Studentów ,Absolwentów i Przyjaciół WSNHiD Be Smart . W tej organizacji też daje się poznać jako świetny organizator , lobbysta i oczywiście co najważniejsze POLITYK , spotyka się z Nelly Rokita , jak i Pania Prezydentową Jolanta Kwaśniewską , z Leszkiem Millerem i Pawłem Poncyliszem , organizuje wiele ciekawych debat i spotkań, XX lecie Sejmu RP , na którym gości Marszałka Schetynę ,połowe Sejmu RP , władze miasta i województwa .Jest otwarty na wszystkich , chłonie nauke od najlepszych , prywatnie robi doktorat co pozwala mu dalej merytorycznie sie dokształcać . Wystartował w wyborach do Sejmu RP z listy SLD , bo pewnie oni go zaprosili i zapewnie najbliżej mu do nich albo inaczej do lewicy demokratycznej , bo wykazał się ,że w tak młodym wieku jest DEMOKRATĄ .Narazie bezpartyjny ale czas pokaże .Jestem całym serecem za zwyciestwem pana Filipa Suś w tych wyborach , z drugiej strony bedzie mi żal jeśli zaniecha organizowanie swoich spotkań z ciekawymi ludźmi . Tą drogą pragnę podziękować władzą uczelni WSNHiD w Poznaniu za wspieranie działań Pana Filipa Suś , w jego działąniach , a przedewszyskim za wsparcie w związku z wizytą gen.Wojciecha Jaruzelskiego był to czyn odważny po tym co zafundowały media, i chociaż w sondażach 83% był za, to jednak media zrobiły z tego "przestępstwo " . w tym miejscu widzę ,że wygłosiłem laudację dla Pana Filipa Suś , ale chciałem tego , bo jest ku temu okazja , otwarcie dla Pana Filipa Suś drogi do Polityki , drogi do kariery . co mnie zmobilizowało do zainteresowania się osobą Pana Filipa Suś ? jak już wspominałem byłem nauczycielem historii i WOS-u w poznańskich liceach , zawsze obiektywnym i przekazującym swoja wiedzę "bezpartyjnie" bez wskazywania ,zawsze prowadziłem otwartą dyskusję z uczniami ,którzy byli już ludźmi dorosłymi ( klasa maturalna to 19 lat) , każdy miał prawao do poglądów i sympatii .Najważniejszym jednak motywem był zachowanie mojej córki i jej przyjaciół , na poczatku potępiających powstanie SRMP , a dalej już prace Pana Filipa Suś , było to na zasadzie krytyki , a samemu nic nie robiąc . Jeśli komuś się nie spodobało przepraszam za blubry starego belfra , ale tak to czuję . Pozdrawiam Sebastian :-) Napisz komentarz |
Poprawiony: piątek, 07 października 2011 01:28 |