Błogosławiona Furia |
Krzysztof Nawratek |
środa, 30 marca 2011 |
“Wszyscy zostaliśmy wychowani przez telewizję w przekonaniu, że pewnego dnia zostaniemy milionerami, bogami ekranu, gwiazdami muzyki. Ale nie zostaniemy. Powoli zaczynamy zdawać sobie z tego sprawę. I jesteśmy bardzo, ale to bardzo wkurwieni” Fight Club (1999).
“Zamieszki to język niewysłuchanych” Martin Luther King Jr (1963).
Podczas ostatniego pobytu w Polsce zdarzało mi się oglądać telewizję. Na przykład kilkanaście sekund walki bokserskiej – Kliczko kontra Solis. Tłum ludzi na widowni i miliony przed telewizorami chciało zobaczyć porządne mordobicie. Niestety – nie tym razem.
Zawsze jednak można pooglądać sobie wiadomości – i w zależności od przekonań politycznych ekscytować się dzielnymi arabskimi buntownikami, bohaterskimi francuskimi pilotami myśliwców lub – w sumie, czemu nie? – lojalnymi do końca żołnierzami broniącymi legalnej władzy. Zresztą, w różnych przypadkach nasze sympatie mogą się zmieniać – w Libii buntownicy dobrzy a władza zła, ale w Bahrajnie to może władza dobra, a buntownicy źli? A już na pewno w Londynie – wszak tam rządzi konserwatywna prawica, a prawica zawsze jest najlepsiejsza – władza dobra, anarchiści źli. Jeśli nie wystarcza nam podglądactwo – zawsze można pójść na jakiś mecz piłki nożnej a potem/przedtem (lub też w trakcie, mecz przecież nie ma znaczenia – bo „gdybyśmy interesowali się piłką nożną, zostalibyśmy piłkarzami”) możemy się pobić z kolegami z innego miasta lub też zdemolować jakiś sklep albo pociąg. Tu role są już rozpisane bez żadnych niedomówień – kibole oczywiście źli, porządni obywatele porządni i oburzeni. A co robią porządni obywatele, gdy się zdenerwują? Biją żonę? Dzieci? Kopią kota? Nie próbujcie powiedzieć mi, że porządni obywatele zawsze są porządni. Zdziwilibyście się, co siedzi w głowie tego miłego starszego pana, który codziennie mówi wam dzień dobry... Ja jestem porządnym obywatelem. Mam dobrą pracę, płacę podatki i staram się być miły dla ludzi, z którymi mam do czynienia. Moi studenci mnie lubią i szanują. Ja ich zresztą też. A przecież doprowadzają mnie do furii zadowoleni z siebie politycy, robi mi się niedobrze gdy rząd UK obniża podatki najbogatszym, podnosząc VAT, co uderza w biednych. Gotuje się we mnie, gdy redaktor gazety z gołymi cyckami jest traktowany jak autorytet i w telewizji sam premier go dopieszcza. Zaczynam tracić panowanie nad sobą, gdy czytam „wyjaśnienia” kolegi tego od cycków, również syna sławnego ojca, na temat jego książki o podróży po Afryce, w której narrator podnieca się dwunastoletnimi Arabkami. Dlaczego nie dopuszczam się aktów przemocy? A może jestem tykającą bombą, która kiedyś wybuchnie? Chyba nie... Moja furia daje mi siłę do pracy, do pisania, do uczenia studentów. Do debat i dyskusji. Furia jednak od tego nie maleje, a świat się wcale nie poprawia. A gdyby było nas więcej? Gdyby ta bezrozumna furia stała się rozumna? Gdybyśmy dotknęli przyczyn naszej wściekłości, tego co jest przecież dobre – poczucia sprawiedliwości, czułości, uczciwości, gdybyśmy zrozumieli, że nasza furia nie jest zła sama w sobie, lecz używając jej głupio (lub zbrodniczo) tylko powiększamy naszą frustrację? Jak usiłuje nas przekonać Francois Laruelle, Chrystus jest ucieleśnieniem buntu absolutnego, buntu nie przeciwko czemuś lub komuś, ale buntu jako takiego (przypomnijcie sobie jego wściekłość, gdy wypędzał kupców ze Świątyni). Być może. Nie ma to w sumie znaczenia – nie jest ważne skąd przychodzisz i skąd bierze się twoja wściekłość. Ważne, co z nią zrobisz. Wybierz mądrze.
Krzysztof Nawratek
Dodaj do...
Poleć znajomemu
Komentarze (0)Zapisz się do kanału RRS tego komentarzaPokaż/Ukryj Komentarze Napisz komentarz |
Poprawiony: czwartek, 31 marca 2011 01:06 |