Łódź, Kropiwnicki: lud coś może |
Maciej Machajski |
środa, 20 stycznia 2010 |
Odwołanie Jerzego Kropiwnickiego przez mieszkańców Łodzi to koniec pewnej epoki. Oprócz powodów dla których Kropiwnicki od kilku ostatnich lat popadał w coraz większą niełaskę Łodzian, a które opisuje artykuł przywołany poniżej, warto też przypomnieć okoliczności, w jakich Kropiwnicki doszedł do władzy. Był on pierwszym w Polsce klonem nowojorskiego prezydenta Rudy'a Giulianiego, który zasłynął swoją kontrowersyjną polityką "zero tolerancji" i wprowadził do światowego obiegu zasady miejskiej polityki twardej ręki. Jedną z pierwszych decyzji Kropiwnickiego było zakazanie w 2002 r. Parady Wolności - jedynej w Polsce dużej imprezy muzyki techno, odbywającej się cyklicznie w Łodzi od połowy lat 90tych. Był to precedens, który później zaowocował kolejnymi podobnymi decyzjami w innych polskich miastach - w Poznaniu i Warszawie. Od tamtego czasu, podobnie jak Giuliani, Kropiwnicki zajmował się głównie polityką symboliczną, bardziej niż rozwiązywaniem realnych problemów mieszkańców. Referendum łódzkie, po gliwickim i częstochowskim, jest jasnym znakiem, iż nadeszły inne czasy - że mieszkańcy mają już dość mamienia ich pustymi gestami i że domagają się aby władze miasta zaczęły zajmować się tym, do czego zostały wybrane.
Polecamy artykuł z Gazety Wyborczej opisujący całą sprawę:
Frekwencja w niedzielnym referendum w Łodzi wyniosła 22,2 procent. Za odwołaniem prezydenta było 127.874 łodzian, przeciw - 4 951 osób. W sumie do urn poszło prawie 134 tys. mieszkańców (by referendum było ważne wystarczyło 115.443).
Jerzy Kropiwnicki, chociaż popierany w wyborach przez PiS, oficjalnie był prezydentem niewielkiego Łódzkiego Porozumienia Obywatelskiego, komitetu zrzeszającego prawicowych samorządowców. Po raz pierwszy Kropiwnicki został prezydentem w 2002 r. Łodzianie patrzyli na niego z nadzieją. Sytuację miał dobrą, bo po fatalnych rządach SLD łatwiej było w Łodzi o sukces niż w dobrze zarządzanym Wrocławiu czy Poznaniu. Po prostu z dna łatwiej się odbić. W pierwszej kadencji Kropiwnicki rozpoczął przebudowę lotniska, przedłużył pas startowy. Pojawiło się wielu zagranicznych inwestorów, głównie z branży AGD. Współpraca z kolegami z jednej katedry Uniwersytetu Łódzkiego: premierem Markiem Belką i wojewodą Stefanem Krajewskim, przynosiła dobre efekty w tworzeniu nowych miejsc pracy. Bezrobocie w końcu zaczęło szybko spadać. Ukoronowaniem było przyciągnięcie do Łodzi superinwestora - koncernu Dell. O Łodzi mówiło się w Polsce jako o mieście, które odnosi sukces gospodarczy. Agencja ratingowa Standard&Poors z roku na rok podnosiła Łodzi oceny wiarygodności kredytowej. Nawet osobista tragedia Kropiwnickiego, choroba nowotworowa, zaskarbiła mu sympatię łodzian. Prezydent przyznał się odważnie, że czeka go operacja. Łodzianie trzymali za niego kciuki, pisząc na forach, że pokonał komunę, to chorobę też pokona. I tak się stało. Prezydent już w pierwszej kadencji dużo podróżował po świecie, ale jeszcze jego obecność czuło się w mieście. Był z łodzianami w trudnych chwilach, choćby wtedy, gdy odszedł papież Jan Paweł II. Na fali sukcesów z pierwszej kadencji Kropiwnicki powalczył o reelekcję jako kandydat z listy PiS. Mimo że Platforma Obywatelska prowadziła w sondażach, a w innych miastach prezydenci z listy PO wygrywali w cuglach wybory w pierwszej turze, Kropiwnicki zwyciężył w Łodzi. Bo łodzianie jeszcze wtedy uważali, że jest dobrym prezydentem. Zaczęło się od Euro 2012 W kwietniu 2007 r. okazało się, że Łódź, miasto z tradycjami piłkarskimi, nie znalazła się wśród organizatorów Euro 2012. Przyczyną był skandalicznie wypełniony wniosek, przygotowany przez urzędników Kropiwnickiego. Władze miasta chwaliły się stłumieniem zamieszek podczas juwenaliów i stadionem ruiną. Jedna z rubryk nie była w ogóle wypełniona: zamiast danych dotyczących infrastruktury wokół stadionu napisano tylko "wydział gospodarowania majątkiem". Inne miasta wynajmowały firmy PR, które opracowywały wniosek, my polegaliśmy na własnych magistrackich urzędnikach. Jak widać - niesłusznie. Przez media przeszła totalna fala krytyki, a Kropiwnicki zapadł się pod ziemię. Potem robił to coraz częściej, w konfliktowych i trudnych sytuacjach zasłaniając się wiceprezydentem Włodzimierzem Tomaszewskim. W maju 2007 r., tuż po traumatycznym doświadczeniu z Euro 2012, "Gazeta" opublikowała artykuł "Gdzie pan jest, panie prezydencie?". Napisaliśmy: "Właśnie obserwujemy, jak nasze miasto spada do drugiej ligi. Przez najbliższe lata Poznań, Kraków, Wrocław, Gdańsk będą rozwijać się w błyskawicznym tempie. To tam powstaną stadiony, hotele, powiększą się lotniska. Mecze na mistrzostwach Europy staną się bezpłatną promocją tamtych miast na świecie. A my będziemy się przyglądać i przekonywać, ile pieniędzy, inwestycji, imprez przeszło nam koło nosa i ile mogliśmy zyskać, gdyby w 2005 r. urzędnikom chciało się porządnie wypełnić wniosek, a politykom lobbować na rzecz Łodzi. Albo się z tym pogodzimy, że jesteśmy w drugiej lidze, albo zaczniemy walczyć o awans. Wstrząs związany z Euro 2012 może zmienić styl zarządzania miastem, a prezydent wróci do dawnej formy. I może pokazać, że jest prezydentem, który odpowiada przed Historią". Ale, niestety, Kropiwnicki nie zmienił stylu rządzenia miastem. Zaczęto mówić o dworskości, a nawet o bizantyjskości rządów w łódzkim magistracie. Znowu prezydent ciągle gdzieś wyjeżdżał, unikał mieszkańców jak ognia. A bez gospodarza urząd miasta funkcjonuje źle. Z magistratu jak z tonącego okrętu uciekają dyrektorzy - Wojciech Kuś (budynki i lokale), Mieczysław Nowicki (sport), Bogumiła Kempińska-Mirosławska (lekarz miasta), Justyna Jedlińska (promocja). Prezydent wizytujący Prezydent cały czas podróżuje po świecie, co - teoretycznie - powinno spowodować przyciągnięcie do Łodzi kapitału, ale nic takiego się nie stało. Dlatego nie wiadomo było, czemu służą liczne podróże. Na dodatek hołubiony przez miasto Philips zdjął swoje logo z biurowca przy al. Piłsudskiego. Dell sprzedał swoją fabrykę koncernowi z Tajwanu. To była bolesna porażka. Trudno sobie przypomnieć tydzień, który spędziłby w Łodzi. Jeździ do USA, Kanady, Grenoble, Brukseli, Luksemburga, Turcji, Izraela, Indii itd. Oprócz Ameryki Południowej i Antarktydy odwiedził niemal każdy zakątek. Nie widać było w Łodzi prezydenta: ani na oficjalnych uroczystościach, ani tam, gdzie są konflikty i spory. Na wszystkie zarzuty mediów, polityków, mieszkańców odpowiada co najwyżej biuro prasowe prezydenta. Kpiny z wyjazdów, złośliwości na temat czapek - tak widzieli prezydenta i dziennikarze, i politycy. A dla polityka kpina jest najgorsza. W lutym ubiegłego roku "Gazeta" opublikowała tekst "Siedem grzechów Łodzi". Opisaliśmy, co nas w Łodzi irytuje. "Centrum jest obrzydliwie brudne. I nie są to tylko papierki rzucone przez dzieciaki czy guma do żucia przyklejona do trotuaru. To brudne szyby w witrynach, lepkie klamki w sklepach przy głównej ulicy, to odpadający tynk, liszaje wilgoci, wyszczerbione schody wiodące do sklepów, które na łódzkiej promenadzie udają butiki". Łodzian irytuje brak zieleni w mieście, poobijane kwietniki, biustonosze sprzedawane z kartonów i napisy na murach. Od tamtego tekstu mijają prawie dwa lata. I co się zmieniło? Niewiele. To przykre. Budowa Łódzkiego Tramwaju Regionalnego mogła być sukcesem, a stałą się największa porażka prezydenta. Roboty ruszyły pełną parą, tyle że towarzyszył im chaos. Zamykane bez ładu i składu drogi powodowały, że kierowcy zmuszani byli do łamania przepisów, aby w ogóle dojechać do pracy. Prezydent apelował, żeby przesiąść się do miejskiej komunikacji, ale sam nie wiedział, że to jak wpadnięcie z deszczu pod rynnę... Co czwarty autobus w ogóle nie przyjeżdżał na przystanek, 60 proc. autobusów i tramwajów się spóźniało. Miasto bez gospodarza A prezydent już nawet nie ukrywał, że jest rządzeniem Łodzią znudzony. Bardziej dba, żeby święto Trzech Króli było dniem wolnym od pracy. Przygotował nawet obywatelską inicjatywę ustawodawczą i walczy o ten dzień z pasją w Sejmie. W sprawach Łodzi i samorządu takiego zaangażowania ze strony Kropiwnickiego nie było widać. Wioletta Gnacikowska, Piotr Wesołowski
Źródło: Gazeta Wyborcza (link)
Dodaj do...
Poleć znajomemu
Komentarze (0)Zapisz się do kanału RRS tego komentarzaPokaż/Ukryj Komentarze Napisz komentarz |
Poprawiony: wtorek, 06 kwietnia 2010 22:30 |