"Złe dzielnice" układają budżet
Wojciech Kłosowski   
poniedziałek, 02 sierpnia 2010
Niemal każde większe miasto ma swoje „złe dzielnice”: miejsca, w które nie zapuszczają się mieszkańcy dzielnic lepszych, gdzie nigdy nie zaglądają radni, gdzie – że tak powiem – diabeł mówi dobranoc.

 

 

 

 

 

No, ale skoro mówi, to widocznie ma komu. Widocznie są tam, w owych złych dzielnicach, jacyś mieszkańcy. Są, choć nie ma o nich słowa w lokalnej strategii i milczy o nich lokalna gazeta (za wyjątkiem być może rubryki kryminalnej na ósmej stronie). Są, choć równocześnie ich nie ma. Wykluczenie terytorialne to jeden z poważniejszych problemów współczesności: skoro rozważamy dziś coraz liczniejsze czynniki wykluczenia, jakie mogą rozbić spójność społeczną miasta i wyrzucić niektórych jego mieszkańców na margines, to warto wśród innych czynników pamiętać o „złym miejscu zamieszkania”.  


„Wykluczonych terytorialnie” nie zauważa się, są niewidzialni. Odruchem decydentów miejskich jest koncentrowanie wydatków na dzielnicach lepszych, a pomijanie dzielnic „złych”. Tymczasem zamieszki paryskie z 2005 roku, które rozlały się ze sfrustrowanych przedmieść na całe niemal miasto, są dramatycznym przykładem skutków tego podejścia

Jednym ze sposobów przełamywania wykluczenia terytorialnego jest tak zwany budżet partycypacyjny, czyli układanie corocznego planu finansowania inwestycji miasta przy współudziale wszystkich mieszkańców. Budżetowanie partycypacyjne to zupełnie nowe podejście: uspołecznione, zakładające szeroki i współdecydujący udział mieszkańców przy tworzeniu budżetu. W Europie budżetowanie partycypacyjne stosują np. miasta portugalskie, a w miastach Brazylii jest ono stosowane od lat. Najbardziej znany przykład to Porto Allegre, miasto wielkości Warszawy. W tym artykule powołam się jednak na inny przykład: na Santo André, jedno z miast tworzących aglomerację Sao Paulo, drugą co do wielkości aglomerację świata. Samo Santo André liczy sobie blisko 650 tys. mieszkańców (więc jest mniej więcej wielkości Wrocławia). Budżet partycypacyjny uchwala się tam od 1997 roku.  Rzecz w tym, że procedura budżetowa musi z istoty obejmować całe miasto i nie może pomijać „złych dzielnic”, a więc przełamuje ich wykluczenie. W pierwszym roku w procesie uczestniczyło ok. 7 tys. osób. Z każdego okręgu i każdej sesji tematycznej wybrano po dwoje reprezentantów (radny/radna oraz zastępca), którzy po zaprzysiężeniu stali się członkami Rady Budżetu Partycypacyjnego.

Jak tworzy się taki budżet?

Pierwszy etap ma charakter informacyjny: samorząd prezentuje publicznie, jak wydał pieniądze z roku poprzedniego w poszczególnych okręgach. Ta faza ma kapitalne znaczenie edukacyjne, ponieważ podczas debat mieszkańcy dowiadują się o konstrukcji budżetu, zasadach prawnych dotyczących finansów publicznych, realiach prowadzenia inwestycji miejskich itd.

Decydujący jest drugi etap prac, trwający przez czerwiec i lipiec. W tej fazie zostają wybrane priorytety do sfinansowania: po trzy dla każdego okręgu i dwa dla miasta jako całości oraz priorytety grup tematycznych. Ta faza procesu to także moment, kiedy uczestnicy sesji plenarnych wyłaniają swoich przedstawicieli do Rady Budżetu Partycypacyjnego (RBP).

Wybór RBP rozpoczyna III etap prac. Ponieważ RBP  musi skierować gotowy projekt budżetu do Câmara Legislativa (odpowiednik naszej Rady Miasta) najpóźniej 30. września, prace III etapu są bardzo intensywne. Rozpoczyna je profesjonalne przeszkolenie nowo wybranych członków RBP w zakresie prawa budżetowego. W tym czasie odbywa się też „Objazd Priorytetów”: wizyty w terenie i ocena stanu faktycznego. Następnie RBP około półtora miesiąca pracuje intensywnie w grupach roboczych, negocjując niektóre kwestie z przedstawicielami samorządu. Gotowy projekt budżetu jest kierowany przed końcem września do Câmara Legislativa, która ma czas na przyjęcie budżetu do końca listopada.

Taka procedura może być bez przeszkód i od razu zaimplementowana w Polsce, bo brazylijskie regulacje prawne nie różnią się zasadniczo od polskich. RBP nie jest formalnym organem, a Câmara Legislativa nie jest związana w sensie prawnym ustaleniami RBP. Ale w praktyce nie zdarza się zmienianie ustaleń Rady: na straży tych ustaleń stoi lokalne społeczeństwo obywatelskie i jego szerokie porozumienie, wynegocjowane ponad podziałami politycznymi. Korzyść dla społeczności lokalnej i miasta jest oczywista: mieszkaniec faveli zaczyna czuć się takim samym obywatelem, jak jego bogaty sąsiad z dzielnicy willowej. Jest włączony w proces decydowania o mieście.

Ciekawi mnie, które z polskich miast pierwsze odważy się układać swój budżet wspólnie z mieszkańcami. Wrocław? Poznań? Szczecin? Może dowiemy się tego wkrótce. Trzymam kciuki.


Wojciech Kłosowski


Autor jest specjalistą w dziedzinie strategicznego planowania rozwoju lokalnego, autorem licznych książek z tej dziedziny, doradcą samorządów lokalnych w kilku krajach. Wykłada zarządzanie w Wyższej Szkole im. J. Tyszkiewicza

Źródło:  „Zielone Wiadomości”, lipiec 2010 r. (link)

 


Komentarze (0)

Zapisz się do kanału RRS tego komentarza

Pokaż/Ukryj Komentarze

Napisz komentarz

pomniejsz | powiększ obszar

Poprawiony: czwartek, 05 sierpnia 2010 13:45