Na upały: niezrealizowany postulat wyborczy
Lech Mergler   
wtorek, 13 lipca 2010
Wreszcie ciepło jest. Gorąco. Prawie dobijamy do granic polskich rekordów upałów. Dziś w Poznaniu jest pod 35 stopni w cieniu, a rekord ciepła w wolnej Polsce z 1994 r. wynosi 39,5 stopnia Celsjusza. Przed wojną, w 1921 r. zdarzyło się nawet 40,2 stopnia.  

 

 

 

W USA osiągnięto taki poziom perwersji, że globalnie więcej kasy idzie już na chłodzenie niż grzanie. Można przeżyć emeryturę na Florydzie i nie zaznać tropikalnego żaru - klimatyzacja wszędzie, także w garażu, gdzie wjeżdża się i wyjeżdża bryką, też klimatyzowaną... W ofercie są nawet klimatyzowane grobowce. Z wieczystą gwarancją.

U nas w taki upał podstawowa staje się kwestia, jak się ubrać, żeby być ubranym jak najmniej. Jak ubierając się - rozebrać. Przegląd rozmaitych w tym względzie możliwości, intrygujących zwłaszcza dla tradycyjnego oka męskiego, nie-gejowskiego, dostarcza obserwacja Starego Rynku i jego okolic przed zmierzchem. Masy kobiet i dziewczyn jak najbardziej rozebranych albo najmniej ubranych, igrają przez dwa-trzy miesiące w roku z konwencją ubioru (rozbioru?) „miejskiego", starając się odsłonić, co się tylko da i nie podpaść. Gra z konwencją odzieżową, badanie granicy stroju czy braku stroju, to wciągająca rozrywka. Prowokacja wobec gustu, a wg niektórych także i moralności... Przybycie do kawiarnianego ogródka na Starym jedynie w bikini byłoby przede wszystkim prostactwem. Nawet w przypadku idealnej geometrii przybyłego ciała. Ale to bikini uzupełnione tu i ówdzie niewielkimi kawałkami materiału mogłoby dziś stanowić skąpy, ale politycznie dopuszczalny, „ubiór" miejski. Z kolei jawne pozbycie się w ogródku choćby części bikini spowodowałoby interwencję policji. I to niezależnie od wywołanych wrażeń.

Pan Bóg stworzył człowieka, tekstylia zaś wymyślili ludzie. Brak tekstyliów bywa kłopotliwy także w bardziej naturalnych sytuacjach niż ta hipotetyczna (bez) bikini na Starym. Oto jedna pani złożyła doniesienie na policję, bo pod wspólnym natryskiem dla kobiet na pływalni w Koziegłowach inna pani w jej obecności wyskoczyła z kostiumu kąpielowego, by detalicznie się obmyć. Widok żywej, gołej baby miał obrazić uczucia. Też baby.

Nie rodzimy się w gaciach i stanikach, albo kalesonach i gorsetach. Nadzwyczajna ostatnimi laty w ojczyźnie wrażliwość i wstydliwość w kwestii ciała i nagości jest nabyta, wyuczona. Wietrzę w tym spisek koncernów tekstylnych i odzieżowych, wspieranych przez megabiznes spożywczy, tuczący dla kasy naród bez opamiętania. Potem można głosić, że takie tłuste przy ludziach to gołe być nie może, musi zostać przykryte, nawet w śmiertelny upał i na plaży, bo to estetyczna obraza boska. A skoro 2/3 narodu ma nadwagę, to z zazdrości obrzydzi każde gołe ciało.

Dlatego w imię praw obywatelskich i równowagi estetycznej zgłaszam postulat wyborczy: legalna plaża dla golasów w Poznaniu, z dostępem do kąpieliska, chroniona prawem. Dla golasów ochrzczonych, rzecz jasna i pomyślnie zlustrowanych.

 

 

Źródło: Merkuriusz Poznań, lipiec 2006 (LINK)

Komentarze (1)

Zapisz się do kanału RRS tego komentarza

Pokaż/Ukryj Komentarze
deklaratywny feminizm podszyty seksizmem
znowu jest o rozebranych kobietach, ani slowa o wesolych budowlancach, ktorzy powinni nosic odziez ochronna,a tego nie robia, o kierowcach samochodow ciezarowych z wlosami wystajacymi spod pachy i innych podobnych. ale to nei prowokacje, igraszki z konwencja i rozbieraniem (dla kogo?) - nawet w przypadku idealnej geometrii odslonietego ciała -jest goraco, wiec faceci tak sie ubieraja/rozbieraja.po prostu. bez zbednej ideologii.
znowu wylazi z ciebie dziad,le , 15 lipiec 2010

Napisz komentarz

pomniejsz | powiększ obszar

Poprawiony: piątek, 27 sierpnia 2010 18:08