O agonii przedmieść i znaczeniu miejskości |
James Howard Kunstler |
piątek, 14 maja 2010 |
Przestrzenie miasta winny pełnić rolę inspirujących centrów życia publicznego, a jednocześnie stanowić fizyczną manifestację wspólnego dobra. Zamiast tego, amerykańskie miasta pełne są miejsc i budynków nie wartych tego, aby o nie dbać. Miasta w Ameryce umarły, a przedmieścia są karykaturą życia wiejskiego przeniesionego do miasta. Okres rozwoju opartego na ropie naftowej skończył się. Należy zastanowić się co dalej. Takie są podstawowe tezy stawiane przez znanego amerykańskiego publicystę w ramach cyklu prestiżowych wykładów TED.
Aby włączyć polskie napisy do wykładu, należy kliknąć czerwony napis "View subtitles" a następnie myszką wybrać "Polish" z menu które się pojawi.
tłum. Małgorzata Hanzl
Polecamy również:
Manuel Castells, Laura Burkhalter, "Społeczeństwo i miasto post-konsumpcyjne" (LINK)
Maciej Machajski, "Miasto (XX wieku) umarło - niech żyje miasto!" (LINK)
Dodaj do...
Poleć znajomemu
Komentarze (1)Zapisz się do kanału RRS tego komentarzaPokaż/Ukryj Komentarze ...
Dzięki za zamieszczenie tego wykładu(dostępnego wcześniej na youtubie) i
tłumaczenie pani doktor Małgorzaty Hanzl - ku edukacji społeczeństwa. Niech nikogo nie zmyli amerykański kontekst - jeśli zastanowimy się nad naszymi (choćby poznańskimi) nowymi "przestrzeniami publicznymi" z ostatnich kilku lat to niewiele znajdziemy takich, które warte będą zachowania i pielęgnacji przez przyszłe pokolenia. Jedyną przesłanką za zachowywaniem i pielęgnowaniem czegokolwiek - jest wzrastająca z czasem wartość kulturowa (sentymentalna, historyczna,społeczna itp.). W innym przypadku każda substancja budowlana podlega amortyzacji i (niestety) entropii, a koszty odtworzenia, mogą przekroczyć koszty wyburzenia i ponownego zagospodarowania nieruchomości. Nie sądzę, żeby tym, co warto było by przekazywać przyszłym pokoleniom (i jeszcze się tym chwalić) były blaszano-kartonowe pudła handlowe - wyraz najwyższych aspiracji konsumpcyjnych pokolenia początku XXI wieku. W mieście tradycyjnym, nawet jeśli znikają budynki, zawsze pozostaje rozpoznawalny rysunek przestrzeni publicznych (i wspomnienia mieszkańców) - i zniszczoną strukturę można odtworzyć (niekoniecznie nawet w poprzednim kształcie architektonicznym - ale z pewnością - urbanistycznym). Ten "narys" sam w sobie stanowi wartość praktycznie niezniszczalną (ślad przestrzeni), choć, niestety, bywa również bezwzględnie wymazywany przez decydentów. Nasze "nowe centa" jednak niczego takiego, jak wartościowy układ przestrzenny (i wartościowa przestrzeń publiczna) nie generują. - innymi słowy - nie pozostanie po nich żaden (wart pielęgnowania - i wspominania) ślad. Przestrzenie te nijak nas nie wzbogacają - wręcz przeciwnie. A o przedmieściach (i jakości ICH przestrzeni publicznej) nawet nie ma co pisać... Pozdrawiam B.M. Napisz komentarz |
Poprawiony: piątek, 14 maja 2010 19:57 |