Mobilny Poznań zamierza kłuć urzędników |
Joanna Leśniewska (Gazeta Wyborcza) | ||
piątek, 23 kwietnia 2010 | ||
Stowarzyszenie Mobilny Poznań od kilku miesięcy walczy o przestrzeń dla pieszych. Na razie po cichu - wysyłając pisma do urzędników, interweniując u straży miejskiej, zgłaszając problemy radnym. Ale mają ambitne plany: chcą zmienić Poznań w miasto, po którym naprawdę będzie się chciało spacerować.
Rozmowa z Kamilem Hajdukiewiczem Joanna Leśniewska: Jak się pan porusza po mieście? Kamil Hajdukiewicz: Komunikacją miejską i pieszo. Nie muszę martwić się o miejsca parkingowe, nie wydaję pieniędzy na benzynę i nie tracę czasu na stanie w korkach. Niestety polityka Urzędu Miasta zdecydowanie faworyzuje komunikację samochodową. Ale Stowarzyszenie Mobilny Poznań, którego jest pan założycielem, chce z tym walczyć. Od jak dawna działacie? - Mobilny Poznań istnieje już prawie rok - od czerwca 2009 r. Głównymi założycielami stowarzyszenia są Rafał Gacek, Jędrzej Gadziński, Michał Beim, Jakub Łabędzki i ja. Wszyscy jesteśmy poznaniakami i chcemy, aby nasze miasto było czyste i przyjazne mieszkańcom. Tymczasem w Poznaniu przestrzeń pieszych jest dosłownie zżerana przez parkujące samochody. Wystarczy wybrać się na ul. Dąbrowskiego, w szczególności na odcinku między Roosevelta a Mickiewicza, po stronie Teatru Nowego. Człowiek ma tu do dyspozycji pasek o szerokości ok. 50 cm. Inny przykład - chodnik naprzeciwko Opery. Jedno z najpiękniejszych miejsc w Poznaniu w żaden sposób nie jest chronione przed zagracaniem przez parkujące samochody. Tymczasem rozwiązanie problemu wcale nie jest takie skomplikowane. Jaka jest wasza recepta? - Ważne jest wyczulenie służb miejskich, pomogłoby ustawienie dodatkowej informacji o możliwości założenia blokad. W wielu miejscach powinno pojawić się oznakowanie zakazujące postoju. Zakaz musi być podkreślony przez ustawienie słupków czy gazonów z kwiatami. Brak separatorów odgradzających przestrzeń pieszą od miejsc parkingowych to w Poznaniu poważny problem. Wiele polskich miast, m.in. Wrocław coraz lepiej sobie z tym radzi. Tam wszędzie są słupki i sprawa jest jasna - tu chodzą piesi, tam parkują samochody. Co stowarzyszenie robi, aby zmienić Poznań w miasto przyjazne pieszym? - Nasza działalność skupia się głównie na wysyłaniu pism do władz miasta, radnych i Zarządu Dróg Miejskich. W każdym piśmie przedstawiamy, na czym polega problem, dołączamy zdjęcia i proponujemy rozwiązanie. Przedstawiamy też przykłady z innych miast. Wysłaliśmy już kilkadziesiąt takich pism. Czy jest jakaś reakcja? - Z radnych współpracuje z nami jedynie Aldona Szlagowska. Pozostali chyba nie do końca zauważają problem. Podobnie w Zarządzie Dróg Miejskich, we władzach miasta. Najczęstszą odpowiedzią na nasze pisma jest tłumaczenie brakiem pieniędzy, panuje wszechobecny "niedasizm". Ale nie poddajemy się i drążymy temat. W końcu po to jesteśmy, żeby kłuć urzędników. W ciągu najbliższych tygodni wspólnie ze stowarzyszeniem My - Poznaniacy zorganizujemy debatę na temat sytuacji pieszych w Poznaniu. W czerwcu planujemy akcję zbierania podpisów. Czego miałaby ona dotyczyć? - Chcemy, aby ludzie chcieli przebywać na Starym Rynku, aby czuli się tam bezpiecznie. Będziemy walczyć o to, aby ulice prowadzące z rynku do mostu Teatralnego zamieniły się w deptak. Zamiast parkingów - kafejki, zamiast jeżdżących samochodów - spacerujący turyści. Podobnie mógłby wyglądać Św. Marcin od Ratajczaka w kierunku Kupca. Chcielibyśmy, aby każda dzielnica w Poznaniu miała swój deptak, azyl dla mieszkańców. Na Jeżycach mogłaby to być ulica Dąbrowskiego przy Rynku Jeżyckim, a na Wildzie - część ul. 28 Czerwca 1956 r. Źródło: Gazeta Wyborcza, 2010-04-22, (link)
Dodaj do...
Poleć znajomemu
Komentarze (0)Zapisz się do kanału RRS tego komentarzaPokaż/Ukryj Komentarze Napisz komentarz |
||
Poprawiony: wtorek, 27 lipca 2010 09:44 |