Odszedł poznaniak wybitny – Alojzy Andrzej Łuczak |
Lech Mergler |
poniedziałek, 02 maja 2011 |
W piątek, 29 kwietnia zmarł założyciel i od 43 lat prezes Młodzieżowego Ruchu Miłośników Muzyki w Poznaniu PROSINFONIKA – Alojzy Andrzej Łuczak. To jeden z najwybitniejszych animatorów kultury w Poznaniu w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Miał 81 lat, wciąż był czynny, przed śmiercią chorował krótko. Pierwszy raz zobaczyłem Go w drugim sezonie działalności ProSinfoniki, był wtedy dyrektorem Filharmonii Poznańskiej. Chodziłem do ósmej klasy i moja ówczesna dziewczyna o wysokich ambicjach kulturalnych zaciągnęła mnie do filharmonii na koncert ProSinfoniki właśnie. Prowadził go, to nie znaczy dyrygował, lecz objaśniał z podium dla orkiestry licznie zgromadzonej młodzieży – wielki łysy facet, z brodą i o kulach, emanujący mocą Zeusa: Alojzy Andrzej Łuczak, Prezes Prezesów. Wtedy wydawał się nam, 15 letnim smarkaczom, dość stary, bo miał już około czterdziestki, mniej więcej tyle co nasi rodzice (czyli "starzy"), ale paradoksalnie przez te dziesiątki lat jakby wcale się nie zmieniał w swoim ogólnym image’u, trwał…. W następnych latach miałem okazję widywać Go często na tym podium dla orkiestry i kilka razy w bardziej kameralnych okolicznościach. Chadzałem wtedy do liceum, najpierw do I LO, „Marcinka”, krótko, przez kilka miesięcy, potem do VIII LO, im. Adama M. W jednej i drugiej uczelni działały koła ProSinfoniki, w ósemce szefowała kołu ruda Hanka Gawrońska, późniejsza działaczka na szczeblu miejskim ProSinfoniki. Byliśmy na tyle dobrzy, że w jednym z licznych konkursów wygraliśmy gramofon stereo średniej klasy, co było wtedy (ok. 1972 r.) dobrem raczej luksusowym. Po wieczorze kolęd i pastorałek, który dla uczczenia sukcesu Hanka zorganizowała z wykorzystaniem tego ekstra sprzętu (w szkole popołudniami i wieczorami działo się codziennie mnóstwo rzeczy) – zrobiła się draka z powodu dyrekcji liceum. Okazało się, że zrobiliśmy sobie imprezę nie tyle muzyczną co „religijną”, tak to przynajmniej wyinterpretował nasz partyjnie czerwony dyro i się wściekł… ProSinfonika to były, i są, wciąż nadal od 43 lat są – przede wszystkim specjalnie zaprogramowane koncerty symfoniczne dla dzieci i młodzieży, różne dla różnych grup wiekowych, na które można było się zapisać na początku roku szkolnego. Chodziliśmy na nie połową albo choćby ćwiercią klasy raz, czasem dwa razy w miesiącu, pobierając, obok muzycznych wzruszeń, ogromną porcję edukacji muzycznej. Oprócz koncertów było szereg imprez towarzyszących, od biernego słuchania do aktywnego muzykowania. Co roku w około stu szkołach Poznania i województwa tysiące młodych i bardzo młodych ludzi, po dobroci, poza programem nauczania i za własne pieniądze w wolnym czasie uczestniczy dzięki ProSinfonice w swojej przygodzie z muzyką. Miałem okazję, na skutek pewnego zbiegu okoliczności, na przestrzeni minionych kilkunastu lat parę razy rozmawiać krótko przez telefon z Prezesem Prezesów, co poczytuję sobie za zaszczyt. Nie ulega wątpliwości, że był człowiekiem wybitnym, który w sposób doskonały zrealizował poznański, pozytywistyczny ideał pracy organicznej, w dziedzinie w Poznaniu niekoniecznie centralnej – upowszechniania kultury, wychowania i edukacji. Bez szczególnych fajerwerków, bez fanfar, tydzień po tygodniu, rok po roku przez czterdzieści trzy lata budował i kierował ruchem młodych melomanów niezwykłym nie tylko na skalę Polski, ale i międzynarodową. To trudniejsze niż najszlachetniejszy i najbadziej ofiarny zryw... Trudno się oprzeć wrażeniu, że przynajmniej w ostatnich latach, i sam Prezes Prezesów i ProSinfonika robiła swoje (a to najbardziej konstruktywny ideał – robić swoje w każdych, także trudnych, okolicznościach) jakby poza mainstreamem głównych i głośnych zdarzeń. Nie przypominam sobie, żeby któreś z tubylczych mediów wspominało cokolwiek na temat tej działalności. A skądinąd wiadomo, że ten niezwykły ruch nie był zauważany przez władze miejskie, nawet przy takiej sposobności jak pisanie aplikacji do konkursu o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Cóż, ProSinfonika to nie Rock in Rio warte dla władz trzydzieści parę milionów.… Najlepszym sposobem uczczenia pamięci Prezesa Prezesów przez ProSinfonikę będzie dalej wytrwale robić swoje, jak dotąd… Lech Mergler
Dodaj do...
Poleć znajomemu
Komentarze (1)Zapisz się do kanału RRS tego komentarzaPokaż/Ukryj Komentarze takiego Go tez pamietam...
Mam podobne wspomnienia zwiazane z postacia pana Alojzego Luczaka. Nauczyl mnie sluchac muzyki klasycznej i juz w okresie podstawowki cenic ja co najmniej tak samo, jak pop i rock. Dzieki Pro Sinfonice mielismy mozliwosc korzystania ze specjalnych korzystnych cenowo wejsciowek na wiele wspanialych koncertow. To poruszajace, jak bardzo potrafil swoja energia "zarazic" nauczycieli szkol, ktorzy przeciez lokalnie ten ruch propagowali. Trafnie to okreslone "objaśniał z podium dla orkiestry licznie zgromadzonej młodzieży – wielki łysy facet, z brodą i o kulach, emanujący mocą Zeusa".
Napisz komentarz |
Poprawiony: poniedziałek, 02 maja 2011 11:26 |