Bunt restauratorów – nie zapłacimy aż tyle za ogródki kawiarniane! |
Z Wojciechem Prochowskim rozmawia Ola Binas |
czwartek, 31 marca 2011 |
Poznańscy gastronomicy się buntują i zakładają Stowarzyszenie Restauratorów Poznańskich, żeby walczyć z wysokimi opłatami za ustawianie letnich ogródków kawiarnianych. I z nieprzychylną im polityką miasta. W środę, 30 marca zwołali konferencję prasową, żeby poinformować opinię publiczną o swoim położeniu. Wypowiedź Wojciecha Prochowskiego, m.in. właściciela Stajenki Pegaza i pomysłodawcy Stowarzyszenia dla Aleksandry Binas. Aleksandra Binas: Dlaczego zdecydowaliście się na protest właśnie teraz? Wojciech Prochowski: Sezon na ogródki letnie zaczyna się 1 kwietnia, a najpóźniej w okolicach 20. Prawie miesiąc temu wysłaliśmy do prezydenta Grobelnego pismo w sprawie opłat, na które wciąż nie dostaliśmy odpowiedzi . A niezawarcie umowy nakłada na nas obowiązek zapłaty dziesięciokrotnej stawki czynszu, czyli nie 50 a 500 zł. Mamy wrażenie, że władze miasta wcale nie chcą rozwiązywać problemów. A skąd pomysł na stowarzyszenie? My, gastronomicy, jeśli chcemy coś osiągnąć, musimy działać razem. Posiadając osobowość prawną będziemy znacznie skuteczniejsi. Na razie nasz głos jest niesłyszalny, a musimy bronić naszych interesów. Czym planujecie się zająć w pierwszej kolejności? Na razie najbardziej palącą kwestią jest dla nas kwestia ogródków letnich. Koszt wynajmu metra kwadratowego gołej powierzchni ulicy pod ogródek to w Poznaniu 50 zł. W innych miastach stawki są dużo niższe: 36 zł w Warszawie, 30 zł w Krakowie, Łodzi i Wrocławiu, 6 zł w Gdańsku. Poza tym, powstały nowe strefy opłat. Kiedyś strefa śródmiejska dotyczyła tylko Starego Rynku i najbliższych ulic, teraz obejmuje teren aż do ul. Garbary, al. Niepodległości i ul. Roosevelta, czyli praktycznie całe Centrum. Osoby, które mają restauracje np. na ul. Taczaka i ze względu na mieszkańców (cisza nocna)mogą mieć ogródki czynne tylko do godz. 22, a co za tym idzie, dużo mniejszy utarg, płacą taki sam czynsz jak właściciele praktycznie całodobowych ogródków na Starym Rynku. Będziemy żądać obniżenia stawek o połowę. Naszym zdaniem, to byłby rozsądny poziom. Ale przecież zajmujecie najlepsze miejsca w samym centrum miasta… Jest w Poznaniu wiele obiektów, które generują dużo większe przychody niż nasze restauracje, np. Piotr i Paweł przy ul. Promienistej, stacja benzynowa i Netto przy ul. Grunwaldzkiej. Za wynajem tych gruntów płaci się między 1,60-3 zł za metr kwadratowy. To są faktyczne ceny gruntu. Poza tym stoją na nich trwałe budynki, zespolone z gruntem. My chcemy tylko postawić kilka stolików i krzeseł, tam nie ma żadnej infrastruktury, tylko niebo i ziemia. Nie może być tak, że wynajem tej powierzchni kosztuje jednostkowo tyle, co wynajem luksusowego biura. Chcemy powołać niezależnego rzeczoznawcę, który zrobi nam wolnorynkową wycenę wynajmu gruntu w Poznaniu w różnych lokalizacjach. Wtedy ani pan Grobelny, ani nikt inny do kogo się zwracamy, nie zarzuci nam, że konfabulujemy. Nie chcemy mieszać się w politykę, ale nie możemy dać się naciągać. Poza stawkami, macie też zastrzeżenia do kwestii formalnych? Tak. Po pierwsze, nikt nam nie przedstawił żadnego załącznika, który tłumaczyłby skąd się wzięła podwyżka. W punkcie pierwszym umowy, władze powołują się na zarządzenie prezydenta, w którym nie ma mowy o żadnych 50 zł, tylko o 40 zł. Po drugie, w naszych umowach są klauzule abuzywne, niedozwolone, które ograniczają nasze prawa. W tej sprawie zwróciliśmy się już o pomoc do Polskiej Konfederacji Przedsiębiorców Prywatnych Lewiatan. Poza tym, umowy pełne są absurdów. Ogródki mają 6,5 metra, a parasole 7 metrów. Miasto nie zezwala na to, by te pół metra wystawało. Co mamy zrobić w takiej sytuacji? Przyciąć parasole? Kolejną kwestią jest sprawa kaucji – wielu restauratorom nie zwrócono jeszcze kaucji z zeszłego roku. Przykłady złego traktowania nas przez miasto można mnożyć w nieskończoność. Jakimi argumentami chcecie przekonać władze do waszych racji? Chcemy uświadomić władzom jak duże mamy zasługi dla miasta. Włożyliśmy wiele czasu, energii i pieniędzy w rozwój Poznania, w edukację, w kulturę picia, spotykania się, w bezpieczeństwo naszych klientów, o które dbaliśmy sami, bez najmniejszej pomocy ze strony władz. Chyba mamy prawo domagać się odrobiny szacunku? Zwłaszcza, że przez cały rok płacimy kontrybucje w postaci podatków, koncesji za sprzedaż alkoholu itp. Miasto powinno nas docenić i premiować za to, że przez cały rok jesteśmy do dyspozycji konsumenta, codziennie, w święta, niedziele, zawsze. Poza tym, jesteśmy doskonałym pracodawcą. Jeśli w Poznaniu jest 300 knajp i knajpek, a każda zatrudnia co najmniej kilka osób, to proszę mi pokazać innego pracodawcę, który zapewnia tyle miejsc pracy. A zatrudnienie w gastronomii wciąż rośnie. Musimy też pamiętać, że nasza działalność jest działalnością sezonową – większość z nas zimą dokłada do interesu. Gastronomik musi mieć szansę zrekompensowania sobie tych strat latem. No właśnie, czy podwyżka cen wynajmu gruntu wpłynie na ceny w karcie? To nieuniknione. Jeśli ktoś będzie bez umiaru podwyższał ceny wynajmu, to automatycznie ceny produktów muszą wzrosnąć. W ten sposób miasto ogranicza dostęp przeciętnego obywatela do naszych usług. Jest to polityka wyniszczania, dzielenia społeczeństwa, tworzenia gett, podziałów ze względu na status finansowy. I miasto też na tym straci. Eskalowanie stawek wynajmu jest odwrotnie proporcjonalne do uzyskiwanych przychodów z koncesji za alkohol, im więcej sprzedanego alkoholu, tym miasto więcej zyskuje. Jeśli my windujemy ceny produktów i stają się one nieosiągalne dla części ludzi, to wszyscy, łącznie z miastem, na tym tracimy. Jakimi jeszcze kwestiami, poza ogródkami, będziecie się zajmować jako stowarzyszenie? Na razie walczymy o ogródki, bo sprawa jest pilna, a ogródki są wizytówką Poznania i tworzą jego koloryt, ale restauratorów jest wielu i każdy boryka się z innymi problemami. W przyszłości zajmiemy się kwestią bezpieczeństwa – monitoring założony przez miasto nie działa i nie chroni naszej własności. Będziemy walczyć o egzekwowanie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, spróbujemy rozwiązać jakoś problem żebraków napastujących naszych klientów, pomożemy kolegom, którym miasto zabrania ustawiania markiz i podestów. Poprzez stowarzyszenie, chcemy nawiązać dialog z władzami. Przed nami mistrzostwa Euro 2012, musimy się dobrze przygotować do tej imprezy, jednocześnie unikając sytuacji z konferencji klimatycznej, kiedy to obiecywano nam gruszki na wierzbie, a na Starym Rynku były pojedyncze osoby. Poza tym chcemy zmobilizować dział promocji miasta do organizacji jak największej liczby imprez, żeby przyciągnąć ludzi do centrum. Poznań ma bardzo słabą ofertę imprez ogólnospołecznych, koncertów, wydarzeń. Nie ma klimatu miasta kulturalnego, a władze dodatkowo wchodzą w konflikty ze środowiskami kulturotwórczymi. Dlatego chciałbym, żeby nasze stowarzyszenie zajęło się również monitorowaniem polityki kulturalnej miasta. Pytała, słuchała i opracowała Aleksandra Binas
Dodaj do...
Poleć znajomemu
Komentarze (2)Zapisz się do kanału RRS tego komentarzaPokaż/Ukryj Komentarze bez tytulu
Szanowny Panie restauratorze,
jesli Pan zrobi wycene to zapewniam Pana, ze wyjdzie Panu znacznie wieksza kwota niz powolywane w artykule 1,6-3 pln. Wynika to z faktu, ze -wg mojej najlepszej wiedzy- oszacowana wartosc bedzie zalezala m.in. od tego ile da sie 'wyciagnac' z prowadzonej tam dzialalnosci. Nie zgodze sie rowniez ze stwierdzeniem, ze dzialanosc restauratorow tworzy nowe miejsca pracy. Owszem tworzy, dla studentow, za ktorych nie placa Panstwo ZUSu. Ponadto ich wynagrodzenia sa na tak smiesznym poziomie, ze gdyby nie napiwki nie byliby w stanie pracowac za te kwoty. Jest to de facto przerzucanie kosztow wynagrodzen na klientow. Lacze pozdrowienia, V. Napisz komentarz |
Poprawiony: czwartek, 31 marca 2011 02:27 |