O Debacie Śródmiejskiej – jest nas wielu, ale nie wiemy, jak wielu nas jest
Cezary Brudka   
piątek, 15 czerwca 2012


Dokładnie pamiętam wątpliwości jakie miałem przed rozpoczęciem debaty o odrodzeniu i przyszłości Śródmieścia, które skłoniły mnie do działania na rzecz realnego udziału strony społecznej w jej przygotowaniu. Obawiałem się, że brak wpływu na tematy i wybór moderatorów może skutecznie skrzywić przekaz płynący z debaty.




Byłem prawie pewien, że w debacie zostanie, bez odpowiedniego komentarza, wyekstrahowana wizja miasta z jaką walczymy – miasta rosnącego ekstensywnie, bez kontroli i ładu – w imię idei, że „każdy zadba najlepiej o siebie”. Miasta, w którym największym problemem jest fakt, że jeszcze nie każda ulica jest autostradą, a nie każdy skwerek parkingiem. Miasta, w którym ludzie mieszkający w Śródmieściu to tylko ci, co nie zdołali uciec i zwolnić miejsca pod prawowitych jego użytkowników: turystów, globalny kapitał oraz jego biurowce, hotele i apartamentowce z iglicami w chmurach i ciemnymi oknami po zmroku. Obawiałem się też, że wizja ta zostanie skutecznie podchwycona przez zwolenników aktualnego postrzegania miasta i aktualnej polityki władz – w końcu mogło się okazać, że poznaniacy rzeczywiście „patrzą na miasto z perspektywy kierowcy samochodu”, a lokatorzy komunalnych mieszkań to tylko „darmozjady, które nie umieją zarobić na mieszkanie i żerują na prawowitych, płacących podatki obywatelach”.


Na szczęście się myliłem....

Pierwsze zdziwienie pojawiło się podczas prezentacji wyników badań zespołu prof. Krzysztofa Podemskiego, które okazały się nadzwyczaj zbieżne ze współdzielonym przeze mnie postrzeganiem problemów Śródmieścia – żartowałem wtedy, że pewnie wszyscy uczestnicy badań to zakamuflowani „My-Poznaniacy”. Z biegiem czasu przekonywałem się jednak coraz bardziej, że wizja miasta jaką promuje nasze Stowarzyszenie jest też wizją wielu innych mieszkańców Poznania. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę, że część z osób wypowiadających się stanowili członkowie Stowarzyszenia lub organizacji o podobnych poglądach – niemała jednak liczba dyskutantów to byli tzw. „zwykli mieszkańcy”: niezrzeszeni, na codzień niezaangażowani, ale zauważający i dobrze diagnozujący swoje problemy i potrzeby. Być może część z nich kiedyś przeczytała artykuł z naszej strony internetowej albo miała okazję porozmawiać o mieście z jednym z naszych członków - jeśli ten fakt spowodował, że postanowili przemówić, to jest to nasz wspólny wielki sukces.

Głównym naszym zadaniem w mojej ocenie nie jest przekonanie większości mieszkańców do naszych propozycji, nie jest nim też sprawienie, aby myśleli o naszym mieście podobnie jak my. Naszym głównym zadaniem powinno być raczej tworzenie takich warunków w dyskursie politycznym Miasta, aby każdy, kto już teraz nie odnajduje się w aktualnej narracji, nie czuł się nią przytłoczony, tylko był w stanie samodzielnie zabrać głos. Jedynie w ten sposób jesteśmy w stanie rzeczywiście tworzyć zmianę! Ilekroć rozmawiam z osobami z mojego otoczenia – zagadując osoby w pociągu, taksówce czy poczekalni przychodni – zaczynam zauważać pewną prawidłowość: osób niezadowolonych z pojedynczych decyzji, takich jak zabetonowanie parku czy budowa kolejnego centrum handlowego, jest w rzeczywistości wiele – brakuje im tylko i wyłącznie świadomości, jak wielu ich jest. I że ich zdanie nie jest gorsze od tego, które głosi Prezydent, Inwestor czy Ekspert i że wypowiadając je na głos są w stanie wziąć odpowiedzialność za warunki w jakich żyją.


Sukces nie tylko nasz

Pod tym względem wynik Debaty jest naszym podwójnym sukcesem (naszym czyli aktywistów miejskich, który odrzucili bierną postawę wobec obserwowanej rzeczywistości). Przede wszystkim udało się nam wpłynąć na wynik debaty, która być może zaowocuje powstaniem oficjalnego dokumentu miasta. Ten efekt, wpływ na władze i politykę miasta, jest jednak mało znaczący w kontekście efektu jaki osiągnęliśmy, zdawałoby się, pobocznie: konsekwentnie stawiając opór skostniałym wyobrażeniom na temat różnych sfer życia miasta wsadziliśmy przysłowiową nogę w drzwi, które nieuchronnie zatrzasnęłyby nas w przestarzałym myśleniu. Teraz przez tę szparę mogą przedostać się inni – ci, który nie zawsze zgadzali się ze zmianami w ich lokalnej rzeczywistości, ale czuli się zbyt osamotnieni, żeby tę niezgodę przekuć w protest, albo wręcz działania konstruktywne. Jeśli będzie ich dostatecznie wielu, sami otworzą te drzwi jeszcze szerzej, a rola odźwiernego dobiegnie końca.

Nie mam wątpliwości – to nie my przekonaliśmy uczestników debaty do zbieżnego z naszym postrzegania problemów miasta, ani tym bardziej nie zaraziliśmy ich masowo naszą wizją miasta. Wierzę, że mieszkańców odrzucających aktualny model zarządzania Poznaniem jest już teraz wielu, a my, codziennie sącząc naszą wizję poprzez kontakt z nimi i media, dajemy im możliwość odzyskania głosu w zdominowanej do tej pory przez jedną opcję ideologiczną debacie publicznej Miasta. Jest to bardzo ważne w kontekście wspomnianej już wątpliwej reprezentatywności uczestników debaty. Wierzę, że konsekwentnie kontynuując naszą pracę na rzecz lokalnej wspólnoty odblokujemy politycznie kolejne grupy osób do tej pory wykluczonych z udziału w polityce. W każdej kolejnej grupie będzie coraz więcej osób o poglądach coraz dalszych od obecnie dominujących. Kiedyś, mam nadzieję, osiągniemy taki ich udział, że nasze Miasto stanie się wspólnotą wyraźnie pluralistyczną, żeby nie doszło więcej do takich anomalii jak kilkanaście lat grobelizmu, który, mam nadzieję, ostatecznie znalazł się już w defensywie i będzie funkcjonował nie jako jedyny a jeden z możliwych poglądów na miasto.









Cezary Brudka
Reprezentował w zespole roboczym Debaty stowarzyszenie Sekcja Rowerzystów Miejskich

Komentarze (3)

Zapisz się do kanału RRS tego komentarza

Pokaż/Ukryj Komentarze
Odgrobelnienie zagrobelnionego Poznania
Kilka migawek ze stęchłego, okaleczonego poznańskiego śródmieścia: Biedronka i obok skład z tanimi ciuchami na Św. Marcinie, naprzeciw cuchnąca moczem Garncarska, ohydnie wysmarowane ściany domów przez muromazów, poodbijane tynki ze starych kamic, w których gnieździ się niepłacące czynszu, wiecznie nadrzuzgane i rzucające w lewo i prawo mięsem penerstwo, wszędzie mnóstwo śmieci, kejtrzego łajna, upadające jeden po drugim sklepiki, jakiś wuja uślumbrany w smarze, naprawiający rozlatujący się samochód, obok kolesie w laczkach na ryczkach, zachrypnięte głosy, gęby strzykające plwociną, gęstą od tytoniu i wiecznego kaca na klawiszujące płytki chodnikowe i sporo piwka.
Tak wyglądają ulice poznańskiego śródmieścia. Zwykły poznaniak omija je jak najdalej, ze wstydu, a może i z lęku, bo jeśli nawet nie dostanie po głowie, to napewno zostanie zaczepiony przez jakiegoś penera, co wyłudza papierosy, lewe opłaty parkingowe lub kilka złotych na gorzałę. Przechadzanie się takimi ulicami jest zajęciem ponurym, wprawiającym w zły nastrój, więc jeśli śródmieście, to tylko dobrze przetarte szlaki, by przebić się Starego Rynku lub Starego Browaru, jedynego przybytku, w którym Grobelny ma jakieś zasługi, choć mógłby mieć większe, gdyby nie sprzedał tak bezmyślnie działki.
Zagrobelniony Poznań to nie jest niestety problem Grobelnego i jego świty, lecz obywateli, którzy na niego głosują. Prezydent, co kompromituje miasto wizją pyry i bodących się koziołków, z którego wszyscy się śmieją i porównują do Sashy Cohena. Poznań, z którego uciekają ludzie, miasto bez żadnych perspektyw, bez iskry, bez polotu, bez nadziei. Albowiem kolejna kadencja dopiero się zaczęła. Jeśli jesteśmy mocni, spróbujmy go obalić. Tak jak dałem na Was głos, tak chętnie dam przeciwko ciasnocie prezydenta i jego ludzi. Mam ponad sześćdziesiąkę na karku i chyba już w Poznaniu zostanę, gdybym był młodszy, wiałbym stąd, jak moi najlepsi studenci. Ech, Poznań, tak dogodnie położony, z takim pięknym otoczeniem, lasami, jeziorami, z taką starą, dobrą infrastrukturą, to miasto miało kiedyś swoje oblicze, i był porzundek, a jakie piękne było na przedwojennych widokówkach...
Stach , 30 czerwiec 2012
...
Ciekawa kategoria: "bolszewizm deliberatywny" - mógłby Pan przybliżyć na czym on polega? Grobelizm może być, owszem, przewidywalny, ale dla takiej grupy jak wielcy inwestorzy, znajomi deweloperzy i ludzi, którzy w mniejszym lub większym stopniu robią biznes na aktualnym status quo (vide: likwidacja szkół i Familijny Poznań). Ci, którzy nie są dość wielcy, żeby w nim uczestniczyć aktywnie, nie mają wpływu na aktualną politykę, a więc mogą być wielokrotnie zaskakiwani tym co przyjdzie "z góry".

Ten status quo może trwać z kilku powodów:
- sprzyjającej sytuacji politycznej (wybierany bezpośrednio prezydent + ciche poparcie PO)
- dominującej od lat w debacie publicznej wizji miasta jako przedsiębiorstwa, które ma przede wszystkim dobrze realizować cele finansowe, bez oglądania się na cele społeczne (przypominam, że mamy w Polsce _społeczną_ gospodarkę rynkową)

W komentarzu skupiłem się głównie na tej drugiej kwestii, gdyż wydaje się, że zachwyt nad miejskimi autostradami, kolejnymi osiedlami deweloperskimi czy bizantyjskimi "inwestycjami" jest wśród Poznaniaków mniej rozpowszechniony niż by się to wydawało z przekazu medialnego.

Oczywiście, sama debata jeszcze o niczym nie świadczy, ale jeśli poprzez nasze działania możemy pomóc w przełamaniu dominacji grobelistycznego postrzegania miasta i jego problemów to uważam to za rzecz wartą naszej pracy.

Nie zająłem się w tym komentarzu kwestią techniczno-organizacyjną (nie każda decyzja musi być decydowana w referendum, nie zawsze referendum daje najbardziej optymalne wyniki itd.), ponieważ jest to temat zbyt skomplikowany - chciałem zwrócić uwagę na fakt istnienia w społeczności Poznania wielości poglądów na miasto i zaskakujący dla mnie wynik debaty: grobelizm nie zdołał zdominować naszego myślenia, mimo, że "obowiązuje" już od wielu lat.
Cezary Brudka , 16 czerwiec 2012
wizja miasta według My-Poznaniaków
- debata publiczna ma to do siebie, że nie jest zobowiązująca może utwierdzić jedynie organizatorów o podzieleniu przez jakąś część społeczności własnej wizji. Z założenia nie będąc referendum nie reprezentuje tak naprawdę nikogo....poza oczywiście grupą inicjatywną przypisującą sobie odpowiedni punkt widzenia....i dobrze! tak funkcjonuje demokracja. Istnieje jednak niebezpieczeństwo utwierdzenia się iż punt widzenia jest odzwierciedleniem faktycznym stawianego problemu, co jest nieporozumieniem, bowiem tylko referendum lub wybory w demokratycznym państwie potwierdzają lub nie ! słuszność założeń... Mnie osobiście jak i podejrzewam wielu mieszkańcom miasta zamiana grobelizmu na bolszewizm deliberatywny się nie podoba, z prostej przyczyny; grobelizm jest przewidywalny...!
Marian , 15 czerwiec 2012

Napisz komentarz

pomniejsz | powiększ obszar

Poprawiony: piątek, 15 czerwca 2012 02:11