W środę debata rowerowa w Gazeta Cafe
Michał Wybieralski (Gazeta Wyborcza)   
poniedziałek, 15 marca 2010

Coraz więcej Polaków będzie jeździć na rowerach. Tego się nie da zatrzymać - uważa Marcin Hyła z GDDKiA, który pojawi się na środowej debacie "Gazety" na temat rowerowego Poznania. Prezentujemy rozmowę która pojawiła się w Gazecie Wyborczej.

 

 

 
 
 
 
Rozpoczynamy ogólnopolską akcję "Cała Polska na rower!". W kwietniu zorganizujemy przejazdy przez miasta i razem z kolarką Mają Włoszczowską będziemy zachęcać Polaków, by przesiedli się na rowery. Już w środę 17 marca o godz. 17 w Gazeta Cafe (ul. 27 Grudnia 3) będziemy rozmawiać na temat rowerowego Poznania. W debacie "Gazety" weźmie udział wiceprezydent Mirosław Kruszyński, prezes Sekcji Rowerzystów Miejskich Ryszard Rakower, Tadeusz Kopta i Marcin Hyła z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych oraz przedstawiciel ZDM.


Rozmowa z Marcinem Hyłą


Michał Wybieralski: Cykliści chcą budowy dróg rowerowych. Urzędnicy to bagatelizują, bo ich zdaniem rowerzyści to mała grupa zapaleńców. A kierowcy patrzą na nich z politowaniem, jak na zbyt biednych, by kupić samochód. Kim są naprawdę rowerzyści miejscy?


Marcin Hyła, aktywista rowerowy i pracownik GDDKiA: Od co najmniej 10 lat rower staje się naturalnym środkiem transportu w miastach. Choć wciąż bywa traktowany jako coś gorszego. Pewnie dlatego, że nie mamy tradycji jazdy na rowerze, jak np. Niemcy. Bo w komunizmie komunikacja zbiorowa była prawie darmowa, a rower trudno dostępny. W miastach cykliści to kasta kreatywna, "nowa Polska". Rowery stoją pod uczelniami, agencjami reklamowymi, teatrami, dużo ich w dzielnicach artystycznych. I będzie coraz więcej, tego nie da się zatrzymać, to postęp cywilizacyjny. Tak jak Polska powoli staje się Zachodem, tak rower staje się normalnym środkiem transportu.

Co tych kreatywnych przyciąga do rowerów?

- Podążają za trendami z Zachodu. Bo jeśli komuś on kojarzy się z samochodami i autostradami, to w Berlinie czy Amsterdamie przeżyje spory szok. Tam wszyscy jeżdżą na rowerach, w Skandynawii jeździ rodzina królewska, ministrowie i nikogo to nie dziwi. Rowery dają wolność, nie musimy czekać na tramwaj, stać w korku, szukać miejsca parkingowego dla auta. Dlatego coraz więcej osób świadomie wybiera rower, choć stać je na samochód.

W Kopenhadze rowery mają największy udział w ruchu. Czy w Polsce mają szansę stać się choćby równorzędnym środkiem transportu dla komunikacji zbiorowej i samochodu?

- W dłuższej perspektywie tak. Ale przez ostatnie kilkanaście lat robiliśmy wszystko, żeby tak nie było. Urbaniści tworzyli wszelkie możliwe udogodnienia dla samochodów, a miasta były budowane przeciw rowerzystom. Nie chodzi tylko o brak ścieżek rowerowych. W Berlinie jest 5 tys. km ulic, z czego prawie 4 tys. ma bezpieczne dla rowerzystów ograniczenie prędkości do 30 km na godz., którego kierowcy przestrzegają. W Polsce to nie funkcjonuje, każde ograniczenie prędkości kończy się wielką aferą.

Jak powinna przebiegać „roweryfikacja” w Polsce?

- Trzeba dać ludziom możliwość jeżdżenia na rowerze. Mamy już kilka dobrych przykładów. Gdańsk połączył kilka dzielnic drogami rowerowymi, Kraków i Wrocław stawiają na ich wysoką jakość. W Sejmie jest projekt zmiany przepisów o ruchu drogowym, które dyskryminują rowerzystów. Pojawiają się kampanie promocyjne, z czasem pewnie przyjdzie też czas na zachęty ekonomiczne. W Danii często pracodawca oferuje pracownikom bonus w postaci roweru.

To wszystko się zmienia dzięki presji rowerzystów?

Tak, bo rowerzyści zaczęli walczyć o swoje prawa. Ale reszta społeczeństwa i urzędnicy obserwują to, co się dzieje na Zachodzie. Widzą, że rowery to nie są mrzonki.

 
Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań (LINK)
 

Komentarze (0)

Zapisz się do kanału RRS tego komentarza

Pokaż/Ukryj Komentarze

Napisz komentarz

pomniejsz | powiększ obszar

Poprawiony: sobota, 28 sierpnia 2010 11:12