ZIMA na osiedlu Batorego |
Przemysław Andrzejak |
piątek, 26 lutego 2010 |
Tegoroczna arktyczna pogoda dała się we znaki chyba każdemu mieszkańcowi naszego miasta, nie wspominając już o wszystkich mieszkańcach Polski, ale nie o nich tu będzie mowa. Postanowiłem przybliżyć trochę sytuację zasypanego białym puchem mieszkańca osiedla Stefana Batorego.
Za oknami zima powoli dobiega końca i jakoś tak dziwnym trafem coraz więcej śniegu znika z naszych ulic. Dlaczego dopiero teraz , pewnie powodem są roztopy i to, że drogowcy w końcu mogli wyjść z tych zasp. Tu przypomina mi się dowcip o najmniejszych ludziach świata jakimi są właśnie drogowcy... Dlaczego? Bo jak tylko spadnie śnieg, to ich nie widać. To właśnie na „Batorego” najbardziej mnie zaniepokoiło. Przez cały ten czas chodniki nie były odśnieżane jak należy, to znaczy pługi jeździły po głównych alejkach, ale żeby zobaczyć asfalt zamiast śniegu, tak jak to miało miejsce, na przykład, na Ratajach czy w Centrum, można było zapomnieć. Na szczęście gospodarze domu wypełniali swoje obowiązki i wejścia do klatek nie wzbudzały negatywnych emocji. Tam gdzie nie mógł wjechać ciężki sprzęt było jeszcze gorzej, o istnieniu tych ścieżek administracja praktycznie zapomniała nie odśnieżając ich w ogóle, niektóre zostały wydeptane przez mieszkańców, a inne przypominały tereny na polach gdzie zalegał kilkunastocentymetrowy śnieżny puch. Tak samo wyglądały dojścia do parkingów. Jedyną możliwością przebicia się, było dreptanie śladem zdesperowanych posiadaczy pojazdów, którzy taką ścieżkę wcześniej wydeptali i można było w miarę możliwości przejść na drugą stronę chodnik. Po odśnieżaniu i odpaleniu pojazdu pojawiał się jednak jeszcze większy problem – jak wyjechać z zaspy? Metoda w przód i w tył, wycieraczki pod koła , saperka w bagażniku czy życzliwi przechodnie i można ruszać w drogę. Chyba za mocno powiedziane, najpierw trzeba wyturlać się z parkingu z prędkością 5km/h, i nie więcej, ponieważ na śliskiej nawierzchni zarzuca na boki i jak pewna para wychodząca z samochodu w stronę domu rzekła „bardziej prawdopodobne, że będziemy mieli wypadek na tym zaśnieżonym parkingu niż na drodze, po której można jeździć".
Pisałem w tej sprawie pismo do administracji licząc, że przyniesie to jakieś skutki, niestety... Owszem, przez parking znów przejechał pług, odgarnął miejsca gdzie akurat nie stały samochody, ale problem pozostał. Dopiero przez ostatnie dni, kiedy śnieg zaczął się roztapiać, administracja wysłała ludzi z szuflami, którzy zaczęli wygrzebywać śnieg spod samochodów, robiąc tym samym w końcu przejazd. Dlaczego tak późno? No tak, zapomniałem, wcześniej drogowcy byli zasypani. Co do śniegu, tu kolejna ciekawostka, którą usłyszałem w wiadomościach na WTK: komendant straży miejskiej Przemysław Piwecki,mówiąc o problemach z jego wywożeniem pochwalił moje osiedle i powiedział, że to jedyne, które ten problem ma załatwiony, dlatego też zdziwiłem się widząc TAKIE rzeczy na poboczach chodników. Ostatnia rzecz , to moje ukochane lodowisko – na boisku co roku podejmowana jest próba jego utworzenia. W tym roku przetrwało dłużej niż w latach poprzednich, bo prawie miesiąc, a mogłoby i dwa, gdyby ludzie pracujący w administracji oglądali prognozę pogody. W poprzednich latach utrzymywało się aż trzy dni, a czasem nawet tydzień. Tu ekipa rządząca pokazała jak się stara, wylewa je tylko na ferie ponieważ jak to w regulaminie określono jest ono ogólnodostępne dla młodzieży do lat 18... A jestem za stary na jazdę na łyżwach... Gdyby faktycznie było dostępne dla mieszkańców, to mógłbym się nim cieszyć od świąt do teraz, mróz trzymał już przecież długo. Poza tym prace "konserwatorskie", jak to szumnie nazwano, nie zawsze wyglądały tak jak powinny – mówię tu o jego odśnieżaniu , czy ponownym wylaniu dla uzupełnienia wyjeżdżonego lodu. Poznań stawia na sport, ale tylko trochę i tylko w niektórych miejscach.
Galeria:
Dodaj do...
Poleć znajomemu
Komentarze (0)Zapisz się do kanału RRS tego komentarzaPokaż/Ukryj Komentarze Napisz komentarz |
Poprawiony: poniedziałek, 30 sierpnia 2010 17:05 |