Stadionowy skandal: kibic czy kibol? |
Andrzej Białas |
sobota, 05 lutego 2011 |
KIBIC – powinno brzmieć dumnie . Jesteśmy kibicami w różnych dziedzinach życia i sportu. Co pewien czas jednak przychodzi nam zastanowić się głębiej nad znaczeniem faktu bycia kibicem.
Ostatnie wydarzenia na stadionie miejskim z udziałem prezesa „Wiary Lecha” każą mi zastanowić się nad tym, co dla mnie zawsze było święte i najważniejsze. Nad piłką, klubem i kibicowaniem. Z Lechem Poznań związany jestem bowiem od zawsze – mam to w genach. Mój Ojciec Edmund Białas, legenda poznańskiego Lecha, grał i działał w nim przez blisko 60 lat. Klub i piłka były dla niego sensem życia, my jako rodzina stanowiliśmy ważny tego element i nasza miłość do Lecha i piłki była bezwarunkowa. Coś się jednak zmieniło, wszystko stało się bardziej komercyjne, piłkarze przychodzą i odchodzą – dziś grają z nami, a jutro przeciwko nam – bo przecież chodzi o pieniądze i każdy to rozumie. Kibicowanie to nie tylko fizyczna obecność na stadionie, ale i wierność w szacunku dla klubu który kochamy i dla kibica stojącego obok. To co wydarzyło się na stadionie podczas meczu reprezentacji polski z WKS tutaj w Poznaniu, tak naprawdę mnie przeraziło i oburzyło. Uzmysłowiłem sobie, że być może nie ma już dla mnie miejsca na jego trybunach zanim zaczął on na dobre funkcjonować. Chciałbym więc powiedzieć, że ja Andrzej Białas, syn Edmunda Białasa, wyrażam oburzenie zachowaniem „kibica” nazywającego się Krzysztof Markowicz. Uważam, że obrażony w sposób brutalny został nie tylko uczestnik będący na trybunie, jego rodzina, ale my wszyscy, którzy mamy prawo odczuwać gniew związany z tym zdarzeniem. Niektórzy niestety twierdzą, że nic się nie stało i tutaj różnimy się zasadniczo. Stadion jest miejscem w którym kumulują się wielkie emocje, padają mocne słowa, a zachowanie nie zawsze poddaje się regułom salonowej etykiety. ALE! – istnieją granice których NIKOMU nie wolno przekroczyć, jeśli chce nazywać się dumnie kibicem! A jeśli już to zrobi, powinien ponieść konsekwencje i odejść – dla dobra nas wszystkich. Bycie kibicem to nie obowiązek, ale zaszczyt, którego można zostać pozbawionym. Na miejskim stadionie, który stanowić miał chlubę wszystkich mieszkańców Poznania, doszło do wulgarnego zachowania prezesa stowarzyszenia „Wiara Lecha”. Na zarejestrowanym materiale z monitoringu stadionowego mogliśmy zobaczyć, jak osoba rozpoznana jako prezes Markowicz, pluje kilkakrotnie na mężczyznę w dresie, w narodowych barwach. Rozumiem, że mogło dojść z jakiegoś powodu do ostrej wymiany zdań, ale wyraźnie widać, kto kogo upokarza czując się bezkarnie w otoczeniu rosłych pacanów. Dzieje się to, w pewnym momencie, w obecności rodziny i dzieci. Z uwagą wysłuchałem kilkakrotnie wypowiedzi, które mają być przeprosinami, prezesa „Wiary Lecha”. Przeprasza pan nie za to, co pan zrobił, ale opowiada czego nie zrobił. „Nie oplułem kobiety” – zabrakło stwierdzenia – oplułem mężczyznę, ale to nieistotny chyba szczegół. Przeprosiny pana Markiewicza to policzek dla mieszkańców Poznania. Tak zapędził się pan w pluciu, że gdy zabrakło śliny, pozostał język, który obraża inteligencję innych ludzi. Brzmi pan niestety NIEWIARYGODNIE. Również, niestety, niewiarygodnie brzmią dla mnie tłumaczenia Stowarzyszenia, które w ten sposób określa swoją tożsamość i wybiera określoną stronę w tej jakże przykrej sprawie. Kupczenie zadośćuczynieniem dla oplutego kibica typu „karnecik”, „spotkanko”, „przeprosinki” jako element rekompensaty, to dalsze obrażanie nie tylko poszkodowanego, ale i tych którzy tego słuchają. Niech „Wiara Lecha” brzmi dumnie! Niech „Wiara Lecha” będzie gwarantem spokoju na trybunach i dumy z poznańskich kibiców! „Wiara Lecha” musi być odpowiedzialna za swojego prezesa, z którym na dzisiaj się utożsamia tak jak i prezes odpowiedzialny jest za Stowarzyszenie. Zwracam uwagę, że stowarzyszenie „Wiara Lecha”, co wielokrotnie podkreślało, związane jest z Klubem KKS Lech, klubem Edmunda Białas, Teodora Anioły i Henryka Czapczyka. Stępczaka, Bilewicza, Henia Wróbla, Napierały, Zygfryda Słomy, Okońskiego i Jasia Domino, całej plejady piłkarskich gwiazd i działaczy, którzy życie poświęcili dla Lecha w walce na murawie, a nie na trybunie. Na dzisiaj więc wyrządzacie panowie z zarządu „Wiary Lecha” krzywdę „Lechowi” – mojemu klubowi do czego nie macie prawa i nikt Was do tego nie upoważnił. Może pora na zmianę nazwy, aby święte słowo „Lech” nie zostało oplute. Andrzej Białas - Wiceprezes Stowarzyszenia My-Poznaniacy i prezes zarządu Osiedla Edwardowo, w wyborach do Rady Miasta Poznania 2010 uzyskał ponad 1400 głosów.
Dodaj do...
Poleć znajomemu
Komentarze (12)Zapisz się do kanału RRS tego komentarzaPokaż/Ukryj Komentarze Pytanie do p. Białasa
Panie Andrzeju,
Co Pan zrobił dla środowiska kibicowskiego w Poznaniu? No poza tym, że pokazywał szalik kogo jest synem na meczach. Bo twarz ma pan póki co rozpoznawalną dla coś ponad 1400 ludzi, czym zresztą nie omieszkał się Pan pochwalić. Sympatyzuje z Państwa Stowarzyszeniem, oddałem na to Stowarzyszenie głos. A teraz zaczynam wątpić w ludzi, których zbiera, m.in. przez takie jak powyższe artykuły Pana autorstwa. do Pana Białasa
Pisze pan w swoim wypraocwaniu poszanowaniu , godności itp.
A sam pisząc zdanie (głównie pogrubiony tekst): "Rozumiem, że mogło dojść z jakiegoś powodu do ostrej wymiany zdań, ale wyraźnie widać, kto kogo upokarza czując się bezkarnie w otoczeniu rosłych pacanów" Obraża Pan osoby stojące z boku, nie wiadomo tlko na jakiej podstawie Pan to robi i dlaczego. czy tak wg. Pana wygląda poszanowanie i godność, że od razu wyzywa się kogoś dlatego ,że jest większej posturi niż inni. Bardzo ciekawe podejście Gratuluję! Spotkanie z Litarem
Jako osoba związana z klubem Lecha, działająca aktywnie na jego korzyść, p. Białas miał wszelkie podstawy, by chcieć spotkać się z p. Markowiczem, na takiej samej zasadzie, na jakiej spotykali się z przedstawicielami różnych środowisk, w których są znani wszyscy, kandydaci startujący w wyborach: w celu poparcie swojego startu wyborczego, przez środowisko, na rzecz którego się angażują. Nie dziwi to absolutnie.
Ale należy pamiętać, że było to PRZED upubllicznieniem skandalicznego zachowania p. Markowicza i ZANIM zdyskredytował się on przez nie jako osoba publiczna. Jestem pewna, że dziś, kiedy p. Markowicz pokazał się w całej swojej krasie, p. Białasowi, taki pomysł nie przyszedłby do głowy. I z pewnością cieszy się, że do takiego spotkania czy ewentualnego poparcia przez WL nie doszło, bo wstyd, o którym pisze w swoim tekście, byłby dla niego jeszcze większy. Kibol - to brzmi dumnie!
Kibol - to brzmi dumnie!
Kibol - w Poznaniu i okolicach określenie niemal od początku kojarzone z kibicem Kolejorza. Przez lata wyraz nieużywany, z czasem zapomniany. Podobnie jak wiele innych określeń gwarowych, skazane na publiczny niebyt przez komunistyczną cenzurę. Ponure czasy minęły, ale pewne zakorzenione nawyki pozostały. Niektóre gazety lub czasopisma, a za nimi inne media na siłę łączą słowo kibol z chuliganem czy bandytą. Próbują nam wszystkim wmówić, że pod tym określeniem kryją się ludzie mający niewiele wspólnego ze stadionami. Wczoraj przeszkadzali ultras i fanatyk, dzisiaj kibol, a jutro zapewne zwykły kibic będzie zbyt radykalnym określeniem w mniemaniu dziennikarzy i niektórych właścicieli klubów. Nie pozwólmy im na to! Nie dajmy zawłaszczyć i zniszczyć części naszej tradycji! Jesteśmy Wielkopolanami! Byliśmy, jesteśmy i zawsze będziemy kibolami Kolejorza! AMEN no i stowarzyszenie straciło mój głos
Panie Białas - i straciłeś Pan wyborcę... Gratuluję.
Litarowi też gratuluję - zasad i tego że nie spotkał się z Panem przed wyborami... zapewne w wiadomej sprawie. Zawiść prawda? Pytanie do pana Białasa
Na początku zaznaczę, że nie odnoszę się do powyższego tekstu.
Litar po Pana wizycie w WTK napisał na forum Lecha: "Nie widziałem programu, a słyszałem, że był pan Białas. Czy wspominał, że bardzo chciał się ze mną spotkać przed wyborami?" Czy to prawda i w jakim celu chciał Pan się spotkać z szefem Wiary Lecha? pozdrawiam demokracja wybiórcza
Politycznie poprawny tekst pod publiczkę!!
Panie Białas - wszyscy politycy, do których też Pan się zalicza - będą tak się ustawiać, żeby politycznie na tym zyskać. Dlatego z całym szacunkiem dla organizacji My Poznaniacy, które wykazywało chęci zrobienia czegoś pozytywnego dla Poznania i które popałem w wyborach - teraz straciło w moich oczach podwójnie. Zamiast być głosem rozsądku, staneliście po jednej ze stron sprawy. Zamiast uczciwie ocenić i wysłuchać obu stron, przyłączyliście się do skazania osoby bez prawa do jakiejkolwiek obrony. Czy tak wygląda demokracja... już mieliśmy demokrację ludową teraz tworzy się demokracja gazety wyborczej - demokracja wybiórcza. Mamy niewygodną ofiarę, to dokopiemy jej. Próbowaliśmy dokonać wcześniej... ale przegraliśmy proces... teraz też pewnie proces przegramy, ale co narobimy szumu, to w oczach opinii publicznej zostanie!! W obronie Krzysztofa Markowicza
Przeczytałem Pana tekst uważnie. Chciałbym nakłonić Pana do szerszego spojrzenia na sprawę, którą niejaka Gazeta Wyborcza (powinienem może napisać Wybiórcza) napompowała do rozmiarów największego skandalu w futbolu ostatnich lat.
Od razu chciałbym zaznaczyć, że nie znam osobiście Pana Krzysztofa Markowicza (Litara). Należę do Stowarzyszenia Wiara Lecha. Chciałbym w tym miejscu stanąć w obronie Prezesa Wiary Lecha i sprzeciwić się nagonce na nasze Stowarzyszenie przeprowadzonej przez wymienioną przeze mnie wcześniej gazetę. Traktowanie pana Krzysztofa Markowicza na równi z przestępcami to ulubiona gra medialnego giganta z ul. Czerskiej w Warszawie. Jakoś dziwnym trafem nikt z nich, także Pan, nie napiszecie o godnych pochwały inicjatywach Stowarzyszenia kierowanego przez Litara. Nikt nie napisze, z jakim zaangażowaniem zarówno Litar jak i pozostali członkowie tego Stowarzyszenia walczą na przykład o pamięć Powstańców Wielkopolskich, o bezpieczeństwo najmłodszych Wielkopolan na drodze, o pieniądze dla ciężko chorych dzieci, o sprzęt komputerowy dla domów dziecka i o to by na naszym obiekcie było bezpiecznie. Dziwnym trafem te inicjatywy są pominięte w „sprawozdaniach” z działalności Wiary Lecha i pana Markowicza przez media. Pan Krzysztof Markowicz jest tylko człowiekiem. Człowiekiem popełniającym błędy. Owszem, stoi na czele środowiska kibicowskiego w Poznaniu, ale to nie oznacza, że nie może popełniać ludzkich, nawet tak wstydliwych błędów. Każdy z nas czegoś się wstydzi. Krzysztof Markowicz wyraził swoją skruchę i przeprosił za tamtą sytuację. Zadam Panu pytanie. Czy popełnienie takiego błędu jest powodem do skreślania człowieka, który tak wiele robi nie tylko dla środowiska kibicowskiego w Poznaniu? Moim zdaniem nie. To właśnie dzięki ludziom takim jak On, poznańskie trybuny mają taki a nie inny „kształt” w trakcie meczów. To właśnie wysiłki takich zapaleńców spowodowały, że na trybunach nie mamy zadym rodem z połowy lat dziewięćdziesiątych. To właśnie dzięki nim, udało się okiełznać kibiców Lecha Poznań podróżujących po całej Europie za swoim klubem. Czy nasze wyjazdy to nie jest powód do dumy? I to właśnie twarda ręka Litara i ludzi organizujących wyjazdy i trybuny w Poznaniu spowodowała wyrobienie takiego stylu kibicowania, który dostrzegany jest w Europie, z którego słyniemy w całej Polsce. Zadam kolejne pytania: Co Pan zrobił dla środowiska kibicowskiego w Poznaniu? Czy bycie synem legendy Lecha Poznań i posiadanie tego magicznego nazwiska uprawnia do wypowiadanie się na temat środowiska kibicowskiego w naszym mieście? Czy warto dołączać się do grupy ludzi pragnących zniszczyć i zdyskredytować ludzi robiących tak wiele dobrego dla nas Kiboli, tylko dlatego, że chcą zrobić to po swojej myśli, a nie myśli pewnej redakcji? Pan, jako członek Stowarzyszenia, z którym również sympatyzuje (choć nie jestem jego członkiem) i na które oddałem swój głos, powinien zastanowić się nad tym tekstem. Wszyscy stanęli w obronie człowieka, który w jakiś sposób zwrócił na siebie uwagę akurat Krzysztofa. Dlaczego nie docieka się o co tak naprawdę poszło. Przecież ten „poszkodowany” nigdzie nie przyzna, że był pijany na meczu. Nie przyzna, że po spożyciu pewnie większej ilości złocistego płynu zabrał swoją rodzinę na mecz. Ja nie wiem, czy pił alkohol przed czy w trakcie meczu. Mogę wysnuć takie podejrzenie, ponieważ żaden trzeźwy i myślący człowiek nie naraziłby swojej rodziny na taką sytuację. Nawet w momencie, w którym wymiana zdań między zainteresowanymi stronami była w apogeum, ten „poszkodowany” nie wycofał się z dyskusji zabierając ze sobą dziecko i kobietę. W dodatku dalej dyskutuje zaostrzając sytuację. Czytając artykuły na ten temat, które jednoznacznie piętnują zachowanie Prezesa Wiary Lecha oraz Pański tekst przypomina mi się scena kamienowania z filmu „Żywot Briana”, gdzie podniecony lud tylko czeka kiedy może przystąpić do dzieła, nie do końca wysłuchując kamieniowanego. Pan stanął po stronie tego tłumu. Po raz kolejny też zaznaczam, że nie usprawiedliwiam zachowania o którym mowa. Staję w obronie człowieka, którego próbuje się zniszczyć za jeden błąd. Marzy mi się, by ludzie posługujący się tak znakomitym pochodzeniem i nazwiskiem jak Pan posiadali zdolność do obiektywnej oceny sytuacji, zapoznając się z punktem widzenia obu stron przed ferowaniem wyroku. Sądziłem, że w Stowarzyszeniu, którym Pan działa taka praktyka jest normą. Łączę wyrazy szacunku Bartosz Koczorowski Napisz komentarz |
Poprawiony: sobota, 05 lutego 2011 13:07 |