Stateczni mieszczanie mają dość
Lech Mergler   
sobota, 20 marca 2010
Nie wolno zgodzić się z autorami tekstów opublikowanych w "Gazecie Wyborczej", że z Ryszardem Grobelnym nie można wygrać wyborów. Trzeba je wygrać! - pisze jeden z liderów stowarzyszenia My-Poznaniacy w Gazecie Wyborczej.

 

 

 

 

W związku z sugestią, która pojawiła się na łamach "Gazety", abym kandydował na prezydenta Poznania, sądzę, że nastąpiło pomylenie herolda z wodzem. Herolda ma być widać i słychać. A skoro jako przedstawiciel Stowarzyszenia My-Poznaniacy przekazuję informacje opinii publicznej, widać mnie i słychać bardziej niż innych. Ale nie mam władzy (i aspiracji) wodza. U nas wodza nie ma, panują reguły demokratyczne.


Ani lewica, ani prawica

Autorzy opinii zamieszczonych w "Gazecie" włożyli nas do szuflady z etykietą "lewica". Ale Stowarzyszenie My-Poznaniacy nie definiuje się politycznie. Jesteśmy organizacją obywatelską, transpolityczną, działającą na rzecz zrównoważonego rozwoju Poznania i aglomeracji, partycypacji społecznej i podmiotowości miejskich wspólnot lokalnych.

Określanie się polityczne czy światopoglądowe doprowadziłoby nas do rozpadu. Bo są pośród nas ludzie z różnych tradycji politycznych i partii, ateiści i głęboko wierzący, o rozmaitych korzeniach i historiach, drogach życiowych i karierach. Od wnuczek do dziadków (choć średnia przekracza czterdziestkę), z wszystkich dzielnic miasta, wielu zawodów. Dzięki temu pluralizmowi możemy komunikować się z radnymi i politykami wszystkich opcji, bez uprzedzeń i warunków wstępnych.


Sprzeciw klasy średniej

Wygląda na to, że pompatyczna platformalizacja grobelizmu w ratuszu przyniesie miastu stratę - zablokowanie szans na istotną zmianę polityki miejskiej, dalszą stagnację, bezwład i chaos, marginalizację, co nie służy potrzebom cywilizacyjnego rozwoju Poznania.

Nasz ruch to nie jest kontestacja grupy awangardy, radykalnej lewicy, ekologicznej lub innej, które łatwo zignorować. Od młodych gniewnych znacznie gorsi są starzy wściekli. Niesie nas energia ludzi dojrzałych, doświadczonych, kompetentnych - społecznie zakorzenionych przedstawicieli poznańskiej inteligenckiej klasy średniej. Organizujących się w obronie wypracowanych warunków życia i swojej własności, także dla perspektyw naszych dzieci.

To głównie stateczni mieszczanie z domków z ogródkami na przedmieściach (tj. Strzeszyn, Edwardowo, Antoninek, Kobylepole, Smochowice) zaczęli organizować się w Porozumienie Społeczne My-Poznaniacy podczas debaty nad studium przestrzennym. Wtedy okazało się, że nieodpowiedzialne zamysły władz sprzyjających małej grupie biznesów deweloperskich, systemowo uderzają w istniejącą zbudowaną własnoręcznie wartość i jakość ich środowisk życia. Dołączyli do nas liderzy społeczności blokowisk (Rataje i park, Winogrady) i dzielnic starych kamienic - Jeżyce (zajezdnia przy ul. Gajowej) czy Łazarz.


Zmiana czy kontynuacja?

Współpracujemy ze skłotem Rozbrat. Są też liczne inne "nasze" miejsca i tematy: baza F16 na Krzesinach, Rataje i park, Sołacz, Winogrady i pawilon Newa, Dwór Marcelin, spalarnia śmieci, drogi rowerowe i transport zrównoważony, reforma samorządu, żywiołowe wycinanie drzew, partycypacja społeczna w ramach MRPP i szereg innych.

Z innej strony niż anarchiści doszliśmy do zbliżonej diagnozy sytuacji w Poznaniu rządzonym nieprzerwanie tą samą ręką dwunasty rok. "Miasto to nie firma" głoszą oni, "miasto to nie spółka z o.o." - to winieta naszej strony internetowej. Jednostronna rabunkowa komercjalizacja jako filozofia rozwoju Poznania jest więc odrzucana od prawej do lewej, także przez statecznych, ale wściekłych, poznańskich mieszczan. To żaden ekstremizm, tylko postawa, którą może zaakceptować większość poznaniaków.

Poznań znalazł się w pułapce. Trwa jakby zahipnotyzowany przez "oczywistość", iż tylko PO i prezydent Grobelny mogą u nas rządzić. Ta hipnoza paraliżuje media, naukowców, polityków i autorytety, którzy powtarzają jak mantrę: tylko PO i Grobelny, tylko PO i Grobelny, tylko PO i Zdumiewająca, niepojęta jest polityczna niemoc poznańskich elit, które po tylu latach nieefektywnych rządów jednej ręki nie są w stanie wykreować nowego pretendenta. Co się stało z naszym miastem? Co się stało z naszymi elitami? Choćby w imię demokratycznych standardów trzeba zrobić z tym coś, żeby nie zrealizował się porządek monopartyjny.


Potrzebna alternatywa!

Jak ją stworzyć? Dzięki matematyce i psychologii.

Opór mentalny wzbudza perspektywa pełnej monoPOlizacji władzy w mieście i monopartyjności w ciałach przedstawicielskich - w sytuacji, kiedy PO wygrywa wybory, popierana zaledwie przez 16 proc. elektoratu (jesień 2006), podobnie tyle dostał Ryszard Grobelny w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Jeśli te dane uśrednić i uogólnić, to realne oparcie wyborcze w elektoracie PO i Grobelnego było na poziomie 20 proc. Czyli od co piątego uprawnionego. To kiedyś, a teraz?

Pozostaje czterech na każdych pięciu uprawnionych. Trzech na wybory nie poszło, jeden nie poparł PO ani Grobelnego - te głosy rozproszyły się albo przepadły. Obecnie wynik wyborów jest już "znany" i do urn może nie pójść sporo więcej uprawnionych, a grobelizm splatformalizowany uzyska monoPOl dzięki głosowaniu nań np. ledwie... 10 proc. Dlaczego niepodzielną władzę ma mieć facet i ekipa, których wybiera tak mała część z nas? Gdzie tu sens i logika? Żeby tak się nie stało, wystarczy, by powód do pójścia na wybory miał choćby tylko jeszcze co piąty uprawniony - ponad tych, którzy poszli ostatnio. To nie tak dużo.

Czym przekonać do udziału w głosowaniu? Kiedy pytam, dlaczego nie poszli ostatnio, ludzie mówią: bo to i tak nic nie zmieni! Zatem dopóki wierzą, że nie ma dostępnej alternatywy, dopóty jej nie ma. Obudźmy się więc z hipnozy, przestańmy powtarzać mantrę, zacznijmy myśleć i mówić do przodu. Wtedy alternatywa będzie.


Konfederacja poznańska

Drugi warunek to skupienie głosów: wspólny, ponadpartyjny i najlepiej niepolityczny kandydat na prezydenta. Taki "pociągnie" też listę(y) do rady miasta. Może to rojenia, ale widać, że obecna opozycja w radzie bez zdeterminowanego współdziałania może mieć problemy z reelekcją. Społeczeństwo ją być może poprze, jeśli zobaczy nową jakość politycznych zachowań: kooperację w imię zmiany, której nie dokona monoPOl wraz z administracją Grobelnego. Jeśli się nie mylę, porozumienie takie nie musi być politycznie niemożliwe.

Dalej mam na uwadze pospolite ruszenie, do którego przyłączyć się winien każdy, kto żyw i ma dosyć status quo w mieście. Kluczowe jest uzyskanie poparcia niepolitycznego (czyli nie-partyjnego) społeczeństwa obywatelskiego i jego liderów. To pośrednicy, "sklejający" porozumienia polityczne - bezpieczni, bo społecznicy nie zagrażają tożsamości polityków. Czy zechcą oni wziąć współodpowiedzialność za całe miasto? Nie wiem, ale mogę przypomnieć, że zalążki takiego szerokiego sojuszu już zaistniały - pod salą sesyjną rady miasta, gdzie uchwalała ona budżet, odbyła się konferencja prasowa grup obywatelskich i organizacji społecznych. Ich poprawki do budżetu przedłożyła radzie opozycja, a gdy z żelazną konsekwencją wycięła je dyscyplina partyjna PO dogadanej z prezydentem - opozycja była przeciw budżetowi. W samej PO, choćby podczas głosowania nad Programem drogowym (wrzesień '08), ujawniły się konflikty - pięcioro radnych głosowało przeciw. Nie każdego tutejszego PO-lityka kręci platformalizacja grobelizmu, i nie o walkę z członkami PO tu chodzi.

Alternatywny kandydat na prezydenta pojawi się, jeśli polityczna opozycja z "przyległościami" (takimi jak SD, PSL, Zieloni...), wyraźnie opowie się za zmianą polityki miejskiej i podejmie wzajemne porozumienia ponad podziałami na jej rzecz. Rolą naszego statecznego, mieszczańsko-inteligenckiego Stowarzyszenia, rozmawiającego z każdym, jeśli służy to rozwiązywaniu realnych problemów, mogłoby być wspieranie takich porozumień. I przekonywanie liderów społeczeństwa obywatelskiego do wsparcia na płaszczyźnie wyborczej, zmiany, której potrzebuje Poznań.

 


 

Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań (LINK) 

Słowa kluczowe:wybory2010

Komentarze (0)

Zapisz się do kanału RRS tego komentarza

Pokaż/Ukryj Komentarze

Napisz komentarz

pomniejsz | powiększ obszar

Poprawiony: czwartek, 09 września 2010 09:31