Jacek Jaśkowiak: dlaczego i po co kandyduję…
Jacek Jaśkowiak   
czwartek, 23 września 2010
Szanowni Państwo,
Koleżanki i koledzy ze Stowarzyszenia My-Poznaniacy zaproponowali, żebym kandydował na prezydenta Poznania. To dla mnie wielki zaszczyt oraz zobowiązanie wobec wszystkich mieszkańców miasta.





Jeszcze parę lat temu do głowy by mi nie przyszło, że będę tu przed Państwem stał jako kandydat na prezydenta mojego rodzinnego miasta. Realizowałem się w zupełnie innych sferach – dom, praca, sport, działalność społeczna. Wejście Polski do Unii Europejskiej napawało mnie optymizmem na lepszą przyszłość kraju i miasta.

Dziś widać wyraźnie, że sprawy idą w złym kierunku. Jednym z największych problemów jest kryzys polskiej demokracji. Dominująca i nieuprawniona rola w życiu społecznym partii politycznych zasilanych ogromnymi kwotami z budżetu powoduje, że wyborcy tracą wpływ na bieg wydarzeń nie tylko w kraju, ale i w najbliższej okolicy.

Po dwudziestu latach od zmiany ustroju w Polsce, dochodzi do sytuacji, które kojarzą mi się z czasami PRL, kiedy wstępowano do partii dla lepszej posady lub talonu na poloneza. W naszym mieście obserwujemy przedziwne zachowania polityczne, gdy urzędujący prezydent raz wstępuje, raz występuje z potężnej partii w zależności od tego, czy go ona wystawi w wyborach czy też wystawi do… wiatru.

Czy społeczność sześćsettysięcznego miasta czekająca na rozwiązanie palących problemów ma być uzależniona od kaprysów kilku panów, którzy dzisiaj są w jednej drużynie, a nazajutrz udają, że stanowią dla siebie realną alternatywę? Czy to są realne alternatywy, czy raczej Alternatywy 4?

Kiedy patrzę na dzisiejszy Poznań, przypominam sobie również gierkowską propagandę sukcesu. Wtedy organizowano igrzyska, bo to prostsze niż rozwiązywanie realnych problemów. Dziś z pompą świętujemy kolejne sukcesy władz, podczas gdy gołym okiem widać, jak postępuje degradacja centrum miasta oraz starych dzielnic – Wildy, Łazarza i Jeżyc.

Władze miasta chwalą się prymatem w polskich rankingach, ignorując fakt, że pogłębia się dystans pomiędzy Poznaniem a miastami europejskimi. Tam stawia się na transport publiczny, ścieżki rowerowe, trakty piesze. Rozwiązania architektoniczne uwzględniają potrzeby osób niepełnosprawnych i starszych. W Poznaniu nawet pełnosprawnym trudno jest korzystać z chodników, bowiem ich stan bywa gorszy niż w PRL-u.

Przed laty Poznań symbolizował czystość i ład. Kiedy spaceruję dziś po ulicach w centrum widzę brud, bezład komunikacyjny, chaos urbanistyczny, puste witryny i wybebeszone kamienice. Widzę miasto przygniecione ciężarem codziennych zmagań ze standardową obsługą niewygórowanych potrzeb mieszkańców.

Przez ostatnie lata z Poznania wyemigrowało wielu zamożnych Poznaniaków. Biorąc pod uwagę, że wraz z nimi uciekają ich podatki, można śmiało porównać zarządzanie Poznaniem do zarządzania zakładami Cegielskiego. Zadłużenie rośnie, a zarząd się cieszy, że dochody wyjeżdżają do konkurentów.

Włodarzom Poznania śni się budowa metropolii, ale nie jest przecież możliwe zbudowanie prężnej metropolii ze zdegradowanym, brudnym i biednym Śródmieściem. W Monachium alternatywą dla domu z ogródkiem pod miastem  jest mieszkanie w kamienicy w zadbanym Śródmieściu. To silne, atrakcyjne, dobrze skomunikowane centrum miasta potrzebne jest rozwijającym się podpoznańskim gminom. Śródmieście musi być wizytówką i powodem do dumy, a nie wstydu.

Chcemy Poznania, który będzie przypominał europejskie metropolie, a nie miasta postradzieckie. Bliższy jest nam sposób zarządzania charakterystyczny dla schludnych i otwartych miast Holandii niż styl mera Moskwy Łużkowa, który rządzi Moskwą od 1992 roku. Europejski styl zarządzania to dialog z mieszkańcami oraz służba na rzecz miasta i jego mieszkańców. Wschodni styl to sprzyjanie interesom wybranych kosztem większości mieszkańców.

W Polsce tworzy się społeczeństwo obywatelskie i nam, poznaniakom przestaje wystarczać zadbane i czyste mieszkanie. My Poznaniacy chcemy mieć zadbaną klatkę schodową i ulicę. Chcemy ładu w całym mieście. Chcemy miasta przyjaznego dla mieszkańców. My Poznaniacy chcemy europejskiego Poznania ze standardami Zurychu, Kopenhagi, Amsterdamu czy Monachium.

Korzystne dla rozwoju gospodarczego Polski rozwiązania podatkowe prowadzą do rozwarstwienia społeczeństwa. To prowadzi do konfliktów. Największym wyzwaniem dla polskich miast będzie w najbliższych latach łagodzenie napięć pomiędzy zamożnymi i ubogimi. Pomiędzy seniorami i młodym pokoleniem.
Widzę Poznań, w którym zgodnie będą żyli i zamożni i biedni, a różnice nie będą się pogłębiać. Szanuję dokonania Grażyny Kulczyk i Piotra Voelkela i to zarówno w biznesie, jak i na rzecz kultury. Dostrzegam jednak także korzyści, które Poznań uzyskuje dzięki takim przedsięwzięciom kulturotwórczym jak Rozbrat czy Teatr Ósmego Dnia. Nasz Poznań potrzebuje i jednych i drugich.  

Kandyduję w wyborach, żeby pokazać, że nasze miasto może i musi być lepiej zarządzane. Będę kandydatem komitetu My Poznaniacy, bo wierzę, że lepszy Poznań jest możliwy.

Zapraszam od razu na debatę o Poznaniu dotychczasowego Prezydenta oraz jego najbliższego współpracownika, dotychczasowego szefa Rady Miasta.
Debata odbędzie się 25 października w Teatrze Ósmego Dnia i jest poświęcona warunkom ruchu pieszego w Poznaniu. Organizuje ją stowarzyszenie Mobilny Poznań z udziałem stowarzyszenia My-Poznaniacy.

Jacek Jaśkowiak


Wystąpienie na konferencji prasowej kandydata na prezydenta komitetu popieranego przez My-Poznaniacy w dniu 23 września 2010 r. w klubokawiarni Meskalina
Słowa kluczowe:wybory2010

Komentarze (0)

Zapisz się do kanału RRS tego komentarza

Pokaż/Ukryj Komentarze

Napisz komentarz

pomniejsz | powiększ obszar

Poprawiony: piątek, 01 października 2010 13:14