Znowu uchylone warunki zabudowy... |
Lech Mergler |
piątek, 15 stycznia 2010 |
Niedawno komentowaliśmy sprawę koszmarnego tzw. "Dworu Marcelin" i proces karny przed sądem rejonowym Poznań-Stare miasto, przeciwko konserwatorowi zabytków, dwojgu urzędnikom Wydziału Urbanistyki i Architektury Urzędu Miejskiego w Poznaniu oraz przedstawicielowi inwestora. Chodzi w nim o to, że inwestor (SAP Property z Warszawy) z powodu zwłoki w budowie i sprzedaży mieszkań, miał stracić 10 mln PLN i teraz domaga się odszkodowania od władz Poznania. Zwłoka powstała z powodu błędnych lub nieprawnych decyzji urzędników i nadużyć pierwszego inwestora, za co obecnie stoją przed sądem. W miniony poniedzialek i środę odbyły się kolejne rozprawy (patrz załączniki). Być może jednak będą kolejne roszczenia inwestora i być może znowu urzędnicy będą musieli stawać przed sądem.
Jak wiadomo, inwestycja SAP Property ma się składać z trzech budynków i podziemnego garażu. Stoi obecnie tylko pierwszy budynek, największy i jego dotyczy obecny proces. Jeśli chodzi o pozostałe, to od dłuższego czasu trwają przed Urzędem Miejskim postępowania administracyjne, mające na celu uzyskanie warunków zabudowy a potem pozwolenia na budowę. Na prośbę okolicznych mieszkańców jesteśmy, jako stowarzyszenie, uczestnikiem tych postępowań na prawach strony. Oni słusznie uważają, że w tym miejscu -- chronionej konserwatorsko, zabytkowej dzielnicy willowej -- nie powinno powstawać miniosiedle na 40 mieszkań i pewnie ze sto samochodów. I robią co się da, żeby do tego nie dopuścić.
Jako uczestnik potępowania otrzymaliśmy w środę orzeczenie Samorządowego Kolegium Odwoławczego (w załączeniu), które unieważnia wydane w lipcu ub.r. przez Prezydenta Miasta Poznania warunki zabudowy dla dwóch następnych budynków, planowanych na sąsiedniej działce. SKO nakazuje wszczęcie postępowania od nowa, ponieważ uchylona decyzja zawiera szereg błędów. Oprócz naszego Stowarzyszenia
Historia, widać, jakby się powtarza. Urząd znów wydaje decyzje z błędami, więc postępowanie trzeba będzie zacząć od nowa, czas leci, inwestor czeka, opóźnienie oznacza brak ruchu w interesie z powodów zawinionych przez ludzi dyr. Nowaka itd. Inwestor może znowu zażądać odszkodowania, jeśli w ogóle ostatecznie dojdzie do wydania prawomocnych warunków zabudowy i pozwolenia na budowę.
Naszym, i mieszkańców zdaniem, nigdy dojść nie powinno i SKO zrobiło to, czego nie zrobił, jak zwykle, prezydent -- powinien odmówić wydania warunków TAKIEJ zabudowy w TAKIM miejscu, gdzie powinny stać dwa domy jednorodzinne, a nie dwa bloki po 8 mieszkań, plus garaż na dziesiątki samochodów (postępowanie wstrzymane także). Blokowanie tej części inwestycji jest póki co skuteczne dlatego, że urząd wykonuje swoją pracę nierzetelnie, jest stronniczy albo wręcz nieuczciwy. Obecnie, w tej sprawie, urząd znalazł się w sytuacji jakby nowej, między bardzo sprawnym i znaczącym inwestorem, a zdeterminowanymi mieszkańcami, mającymi konkretne wsparcie. Jedyne wyjście, żeby ostatecznie nie beknąć, w trybie karnym i cywilnym, oraz politycznym (summa sumarum), to rzetelność a nie prawna amatorszczyzna albo naciąganie prawa, bezstronność a nie permanentny serwilizm wobec inwestorów. Oraz bycie poza wszelkim podejrzeniem... Mogą to być warunki, choć niby oczywiste, nie do przejścia dla urzędu po latach odmiennych praktyk.
Swoją drogą SKO dokonując szczegółowego, krytycznego rozbioru zaskarżonych warunków zabudowy, spełnia rolę "nauczycielską" wobec Urzędu Miasta. W interesie nas wszystkich jako podatników, finansujących ewentualne odszkodowania, ale także w interesie swoich pracowników, nad którymi wisi teraz wyrok -- leży, by urząd był uczniem zdecydowanie bardziej pojętnym niż dotąd. Gdyby wyrok groził szefom, a nie kozłom ofiarnym w postaci szeregowych pracowników, może pojawiłaby się też i wyraźna motywacja do skutecznego odrobienia lekcji zadawanej po raz kolejny przez SKO.
Lech Mergler
Czy będzie sądowy wyrok za błąd miejskich urzędników?
- Pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, że za wydanie decyzji z błędem urzędnika stawia się przed sądem - broni swoich podwładnych architekt miejski Andrzej Nowak.
Nowak zeznawał wczoraj w procesie urzędników miejskiego wydziału architektury i miejskiej konserwator zabytków. Prokuratura oskarżyła ich o niedopełnienie obowiązków.
Chodzi o budowę Dworu Marcelin, dwóch połączonych ze sobą apartamentowców między ul. Marcelińską, Lubeckiego a Włodkowica. Sześć lat temu urzędnicy zatwierdzili projekt budynków i wydali pozwolenie na budowę. Przeciwko inwestycji protestowali mieszkańcy okolicznych domów. Po ich doniesieniach nadzór budowlany zbadał pozwolenie wydane przez miejskich urzędników. I dopatrzył się uchybień: apartamentowce zaprojektował inżynier bez odpowiednich uprawnień, a w projekcie nie było słowa o wewnętrznych instalacjach. W efekcie wojewoda uchylił pozwolenie na budowę i inwestycja stanęła. Teraz w cywilnym procesie deweloper żąda od miasta 10 mln zł odszkodowania. Zdaniem prokuratury, urzędnicy powinni wychwycić braki w projekcie. Nie zrobili tego, więc nie dopełnili swoich obowiązków. I za to stanęli przed sądem. - Nie jest to regułą, ale dość często zdarza się, że pozwolenia na budowę obarczone są wadami. Czasem strona postępowania od razu zwróci nam na to uwagę. A zazwyczaj błędy weryfikuje się w odwołaniu - tłumaczył w sądzie Andrzej Nowak. - Jaki odsetek takich spraw trafia do prokuratury? - pytała sędzia Renata Żurowska. - To jedyna sprawa, o której słyszałem, a mam ponad 20-letnie doświadczenie. Nigdy prokuratura nie stawiała zarzutów urzędnikom za wydanie pozwolenia z błędem - odpowiadał Nowak. Architekt miejski twierdził, że rocznie rozpatruje się w magistracie pięć tysięcy wniosków o pozwolenie na budowę. - Na 120 osób pracujących w moim wydziale, pozwoleniami zajmuje się 40 - mówił Nowak. O oskarżonych urzędnikach mówił tylko dobrze. - Wyjątkowo uczciwy, wnikliwy, kompetentny pracownik - opisywał jednego z urzędników (sąd nie zgodził się na ujawnienie nawet inicjałów). Sąd przesłuchiwał wczoraj także sąsiadów Dworu Marcelin. Mieszkańcy opowiadali o tym, jak próbowali zatrzymać inwestycję, która ich zdaniem nie pasowała do willowej, międzywojennej zabudowy. Wysyłali pisma do prokuratury, nadzoru budowlanego i wojewody. - To kilka segregatorów pism - przyznał jeden z mieszkańców.
Piotr Żytnicki
Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań (link)
Proces urzędników i konserwatora - finisz
Niewykluczone, że już w przyszłym miesiącu zakończy się proces w sprawie budowy Dworu Marcelin w Poznaniu. Prokuratura o nieprawidłowości między innymi przy wydawaniu pozwolenia na budowę kompleksu apartamentów oskarżyła: miejską konserwator zabytków, dwoje urzędników miejskich i przedstawiciela inwestora.
Oskarżeni nie przyznają się do winy. W środę poznański sąd przesłuchał kolejnych świadków. Zajął się jednym z wątków sprawy, dotyczącym sfałszowania księgi budowy obiektu. Jako świadek zeznawał mężczyzna, który wpisał do dokumentu nieprawdziwe dane. Został już za to prawomocnie skazany. Mówił, że wspólnie z przedstawicielem inwestora, oskarżonym w tej sprawie, podjął decyzję o sfałszowaniu księgi. Świadek zeznał, że miał zapewnienie przedstawiciela inwestora, że prace na budowie ruszą i wpis w niedługim czasie będzie odpowiadał postępowi robót.
Urzędnikom i miejskiej konserwator zabytków prokuratura postawiła w tej sprawie zarzuty niedopełnienia obowiązków. Według śledczych, wydane przez nich pozwolenie na budowę zawierało błędy. W efekcie inwestycja stanęła, a deweloper straty wycenił na 10 mln złotych, który domaga się od miasta w oddzielnym, cywilnym procesie. Niewykluczone, że proces karny urzędników zakończy się już w przyszłym miesiącu. Wtedy sąd chce przesłuchać ostatnich dwóch świadków.
Źródło: Radio Merkury (link)
Dodaj do...
Poleć znajomemu
Komentarze (0)Zapisz się do kanału RRS tego komentarzaPokaż/Ukryj Komentarze Napisz komentarz |
Poprawiony: czwartek, 25 marca 2010 08:36 |