Gdyby anarchiści nie zajęli Rozbratu, mielibyśmy tam do dziś gąszcz krzaków i ruinę. Czy prezydent nie dostrzega, że dzięki Rozbratowi w Poznaniu powstała wartościowa przestrzeń oraz niezwykle ciekawe centrum działań kulturalnych i społecznych? - piszą Michał Wybieralski i Michał Danielewski z Gazety Wyborczej.
Po lekturze tekstu Ryszarda Grobelnego jesteśmy pełni podziwu. Prezydent do perfekcji opanował bowiem sztukę polemizowania z tym, na co ma ochotę, ale już niekoniecznie z tym, o czym piszą jego dyskutanci. Fantastycznie odwołuje się do społecznego "zdrowego rozsądku" i mitycznej "milczącej większości", która podobno w pełni podziela jego poglądy. Pan prezydent jest również uroczo złośliwy. Ale my chcielibyśmy wyrwać się w końcu z tego zaklętego kręgu "rozmowy dziada z obrazem". Porozmawiajmy rzeczowo i spokojnie. A więc po kolei.
Rozbrat to wartość dodana
Propozycja prezydenta, by anarchiści pod osłoną nocy zajęli redakcję "Gazety" i u nas urządzili drugi Rozbrat, jest niezwykle zabawna i publicystycznie ciekawa, tyle że zupełnie nietrafiona. Nie wierzymy, że prezydent nie widzi różnicy pomiędzy zajęciem niszczejącego pustostanu, którym nikt nie interesował się od lat, a zajęciem budynku zagospodarowanego, z określoną funkcją, z którego codziennie ktoś korzysta. Gdyby anarchiści nie zajęli Rozbratu, mielibyśmy tam pewnie do dziś gąszcz krzaków i zupełną ruinę. Czy zdaniem prezydenta Grobelnego byłoby to lepsze rozwiązanie? Czy nie dostrzega on, że dzięki Rozbratowi w Poznaniu powstała wartościowa przestrzeń oraz niezwykle ciekawe - choć pewnie sprzeczne z gustem i poglądami pana prezydenta oraz wielu mieszkańców Poznania - centrum działań kulturalnych i społecznych?
Nie zgadzamy się z twierdzeniem prezydenta, że "Rozbrat jest pewnym problemem w obszarze miejskim". W naszej opinii jest wartością dodaną, wzbogaca ofertę kulturalną i społeczną miasta, jest miejscem szeroko rozpoznawalnym w świecie. "Rozbrat podnosi wartość Poznania. Dzięki niemu miasto jest bardziej otwarte i przyjazne. Bardziej włącza mieszkańców w swój krwiobieg. Nikt nie chce nam tam niczego sprzedać, nie spotkamy tam akwizytora, nie dostaniemy kredytu odnawialnego. Zamiast tego możemy pożyczyć książkę, obejrzeć film, posłuchać koncertu, pogadać. Rozbrat jest swoistym miejskim wyjściem awaryjnym, możliwością ucieczki, poszerza dzięki temu pole wolności nas wszystkich" - pisał rok temu jeden z nas przed pierwszą demonstracją w obronie skłotu. Czy Ryszard Grobelny tego chce czy nie, jeśli w Berlinie Poznań kojarzy się z czymkolwiek tamtejszym młodym artystom, aktywistom, bywalcom modnych knajp - tej nowej klasie kreatywnej z teorii prof. Richarda Floridy - to właśnie z Rozbratem, a nie np. Teatrem Muzycznym. To fakt. I pan prezydent musi się z tym zmierzyć.
Czy Polak jest anarchistą?
Ryszard Grobelny pisze, że trudno traktować jak partnera osoby używające "niszczenia zabytków" jako metodę dyskusji. Idąc tokiem myślenia Grobelnego, rząd nie powinien rozmawiać ze związkowcami palącymi opony pod Sejmem, a władze Poznania z kibicami Lecha, którym - jak się zdaje - również zdarza się coś gdzieś nabazgrać albo to i owo zdemolować. Rząd jednak ze związkami rozmawia, a miasto jest dumne z "Kolejorza" i jego kibiców. I świetnie. Prosimy, by w ten sam sposób podejść do ludzi z Rozbratu.
Prezydent sugeruje w swoim tekście, że autorzy tego tekstu wychwalają pod niebiosa osoby niezgodnie z wolą właściciela wykorzystujące jego teren. Czyżby? Po pierwsze, istnieje różnica pomiędzy gloryfikowaniem a opisywaniem ich działalności. Po drugie, właściciel terenu nigdy nie wezwał anarchistów do jego opuszczenia, więc o działaniu niezgodnym z jego wolą póki co raczej nie może być mowy. Prezydent daje do zrozumienia, że wspieramy zniechęcanie inwestorów do zakupu licytowanej działki Rozbratu. To nieprawda, opisaliśmy jedynie demonstrację, która miała taki właśnie cel. Relacjonowały ją wszystkie poznańskie media, panie prezydencie. A poparli ją tacy "piewcy anarchizmu i bezprawia" jak Ewa Wójciak, Zbigniew Libera, prof. Tomasz Polak (dawniej ks. Węcławski), Krzysztof "Grabaż" Grabowski - czy nie skłania to pana prezydenta do namysłu?
I na koniec. Oczywiście mamy swoje sympatie i poglądy. Pewnie cieplej od prezydenta myślimy o skłotersach z Rozbratu. Po pierwsze: dbamy jednak o to, by wyrażać nasze opinie w tekstach publicystycznych, a nie informacyjnych. Po drugie: staramy się, by nasze komentarze były wyraziste, ale również oparte na faktach. Na tym właśnie polega rzetelne dziennikarstwo i ciekawa publicystyka.
Nie jest prawdziwa sugestia prezydenta Grobelnego, że "Gazeta" jest stroną w sprawie Rozbratu. Naszą rolą jest relacjonowanie rzeczywistości, jej tłumaczenie i komentowanie. Dziennikarze "Gazety" mają w sprawie Rozbratu różne opinie. Ale wszyscy jesteśmy zgodni, że możemy pełnić rolę mediatora i pomóc w rozwiązaniu tego konfliktu. Stąd pomysł zorganizowania debaty pomiędzy władzami Poznania a przedstawicielami Rozbratu. Ogromnie się cieszymy, że pan prezydent będzie na niej obecny.
Michał Wybieralski, Michał Danielewski, "Gazeta Wyborcza" (link)
|