Sołacz poczeka na plan zagospodarowania
Głos Wielkopolski   
piątek, 14 maja 2010

Dyskusja podczas wczorajszej sesji Rady Miasta nad projektem planu zagospodarowania Sołacza trwała kilka godzin. Była burzliwa. Zakończyła się żądaniem Magdaleny Pauszek (radnej Lewicy) publicznych przeprosin od kanclerza UAM oraz przyjęciem jednej poprawki do planu. To wystarczyło, by procedura planistyczna musiała być powtórzona. W praktyce oznacza to, że projekt planu najwcześniej trafi na sesję za rok (wariant optymistyczny) lub półtora i zajmie się nim już nowa Rada Miasta.

 

 

 

 

 

– Obawiam się, że zanim zdążymy go uchwalić, w paru miejscach dojdzie do zabudowy, której nie planowaliśmy – mówi prezydent Poznania Ryszard Grobelny. Jego zdaniem, należy się liczyć z tym, że w czasie powtarzania procedury planistycznej miasto będzie musiało wydać inwestorom warunki zabudowy.

Przeciwnicy planu nie traktują wczorajszej decyzji radnych w kategoriach sukcesu. Przyjęli ją z ulgą, ponieważ została odłożona w czasie. – Nie jest to wszystko, o co walczyliśmy – przyznaje Danuta Kańska, przewodnicząca Rady Osiedla Sołacz. – Może to będzie mały element satysfakcji.

Zadowolenia za to nie ukrywał Paweł Wosicki z klubu PiS, który prezentował przyjętą poprawkę. – Przedłużenie ulicy Litewskiej odbyłoby się kosztem parku Sołackiego – dowodzi Wosicki. – A tak będzie on miał naturalną otulinę z zieleni.

Poprawka przewiduje wprowadzenie zakazu zabudowy na południe od parku Sołackiego. Przeciwnicy planu domagali się, by zakaz ten objął zdecydowanie większy obszar. Walczył o to m.in. Kolektyw Rozbrat, żywotnie zainteresowany utrzymaniem obecnego stanu.

Arleta Matuszewska ze Stowarzyszenia „My-Poznaniacy” podnosiła m.in., że te tereny z powodów hydrogeologicznych nie nadają się do zabudowy, że zabudowuje się zachodni klin zieleni zamiast go chronić, a rozwiązania drogowe w rejonie parku Wodziczki oraz ulicy Drzymały są niewłaściwe. Zdaniem Jana Lipczyńskiego, wiceprzewodniczącego Towarzystwa Przyjaciół Sołacza, grożenie, że miasto będzie musiało płacić właścicielom działek odszkodowania, jeżeli plan nie zostanie przyjęty, to szantaż.

– Aktualnie są to działki nieinwestycyjne – twierdzi Lipczyński. Inny pogląd na tę kwestię przedstawił Stanisław Wachowiak, kanclerz UAM. Z oświadczenia, które wygłosił w imieniu władz uczelni, wynika, że uniwersytet jest właścicielem nieruchomości w sąsiedztwie parku Sołackiego, którą kupił w 1921 roku, jako parcelę budowlaną. Działkę o powierzchni ok. hektara UAM chce sprzedać, a pieniądze przeznaczyć na rozbudowę campusu na Morasku. Kanclerz wręczył radnej Pauszek kopię planu z 1907 r., na którym została naniesiona główna obwodnica miasta w miejscu obecnej Niestachowskiej z komentarzem, żeby nie posługiwać się demagogicznymi argumentami o niszczeniu klinów zieleni współcześnie.

To wywołało kontratak radnej. Domaga się ona publicznych przeprosin w ciągu siedmiu dni, bo inaczej wystąpi do sądu o naruszenie dóbr osobistych. – Niech pan kanclerz nauczy się czytać mapę – poucza Pauszek. – Ta Niestachowska z 1907 roku to uliczka prowadząca od ulicy Grudzieniec do Wojska Polskiego.

Projektu planu bronił Wojciech Kręglewski, radny PO. Przestrzegał, że jego odrzucenie źle wróży Sołaczowi. – Już teraz od ulicy Grudzieniec postępuje zabudowa jednorodzinna, która nie trzyma żadnych standardów – przypomina Kręglewski i dodaje, że właściciele działki w pobliżu parku Wodziczki chcą budować domy wielorodzinne. Sprawa jest w Naczelnym Sądzie Administracyjnym i nie wiadomo, jak się skończy. Te argumenty nie przekonały wszystkich radnych PO, bo to dzięki ich głosom poprawka została przyjęta.

 

Bogna Kisiel

 

Źródło: Głos Wielkopolski (link)

 

 

Komentarze (0)

Zapisz się do kanału RRS tego komentarza

Pokaż/Ukryj Komentarze

Napisz komentarz

pomniejsz | powiększ obszar

Poprawiony: piątek, 14 maja 2010 08:14