Cisza, spokój, po cóż więc służby porządkowe? Fot. Krzysztof Ulas
Środowe posiedzenie komisji polityki
przestrzennej poświęcone głównie kontynuacji debaty nad planem miejscowym dla
Sołacza tylko było senne i spokojne. Zdjęcia, które ilustrują relację nie są w
stanie oddać szczególnego klimatu tego spotkania. Wejścia do sali sesyjnej
pilnowała dość liczna grupa strażników miejskich, wewnątrz zaś rozsiedli się
funkcjonariusze w cywilu. Mundurowi byli też na dziedzińcu, oraz na Placu
Kolegiackim. Poznańskie media na te fakty oślepły, nie zauważyły, może nie
chciały widzieć.
Na posiedzenie nie przybył tym razem
prezydent Ryszard Grobelny. Wyjechał do Krynicy na XIX Forum Ekonomiczne.
Jednymi z tematów licznych paneli dyskusyjnych były: „Futbol-jedyny taki biznes
na świecie”, a także: „Romantyzm czy zysk”. Prezydent Poznania romantykiem nie
jest, ale Forum rozpoczęło się w czwartek, tak więc mógł śmiało przyjść na
Komisję, wysłuchać głosu wyborców, ludzi, którzy dali mu mandat i w ten sposób
zatrudnili, płacą mu pensje ze swoich podatków. Prezydent się nie pojawił.
Przyszli za to licznie przedstawiciele stowarzyszenia My-Poznaniacy, anarchiści
z Rozbratu, członkowie Towarzystwa Przyjaciół Sołacza, rad osiedli Sołacza,
Jeżyc i Strzeszyna, oraz mieszkańcy innych dzielnic Poznania.
Wracając do tematu - obecność Straży
Miejskiej i nader widocznych, znudzonych „tajniaków” wywołała napięcie, które
mogło skończyć się wybuchem. Prowokacja? Zamordyzm? Trudno oceniać, ale dwa
furgony funkcjonariuszy prewencji przed Urzędem Miejskim to dowód na to, że
radni czegoś się obawiali. Niezależnie od tego czy jakikolwiek akt
obywatelskiego nieposłuszeństwa miałby miejsce czy też nie, mamy prawo być,
patrzeć władzy na ręce, a władza nie ma prawa planować „pałowania” swoich
pracodawców. Anarchiści z Rozbratu, którzy mają bardzo dużo do stracenia w
związku z rozstrzygnięciami planu, notowali, słuchali i byli spokojni.
Służby porządkowe wyraźnie znudzone
Przyjęty porządek posiedzenia zakładał
krótką dyskusję ogólną, a następnie, przejście do dyskusji nas poszczególnymi
uwagami do planu, które jak wiadomo Prezydent wszystkie odrzucił. Środowe powiedzenie
komisji miało na celu, zaopiniowanie planu miejscowego przed przekazaniem go
pod głosowanie na sesji Rady Miasta. Popytaniu z Sali, przewodniczący komisji
Wojciech Kręglewski zadeklarował, że plan dla Sołacza nie trafi pod obrady na
sesję w przyszłym tygodniu. Ustalono, także, że w odpowiedzi na wcześniejszy
wniosek, kolejne posiedzenie będzie wspólne z
komisją ochrony środowiska I rewitalizacji. Odbędzie się ono 30
września. Przedtem zostanie przeprowadzona wizja lokalna z udziałem mieszkańców
Sołacza i zainteresowanych stron. Wiele
kontrowersji wywołuje rozdźwięk między obecnym planem, a tym, który powstał
kilka lat temu. Radna Katarzyna Kretkowska zadała pytanie nieobecnemu
prezydentowi, jakimi kryteriami kierowano się przy opracowywaniu planu
miejscowego skoro nie znalazł się w nim np. Rozbrat – istniejące od prawie 15
lat centrum kultury niezależnej które ma, według zamysłu projektantów MPU,
ustąpić miejsca ekskluzywnym domom.
Ochrońmy Sołacz i jego zieleń, apelowała Danuta Kańska. Fot. Krzysztof Ulas
Analizując zmiany w Planie Miejscowym,
zabierający głos członkowie stowarzyszenia My-Poznaniacy, Przyjaciele Sołacza i
członkowie rad osiedli podkreślali, że są one z każdym kolejnym projektem mniej
korzystne dla środowiska i mieszkańców okolicy. Twierdzenie Ryszarda Grobelnego
o kompromisowości planu, przedstawione na poprzednim posiedzeniu komisji, zostało skrytykowane między innymi przez
przedstawicielkę Rady Osiedla Sołacz. Na pytania, czy następnym pokoleniom
zostawić chcemy jedynie beton i zapchane drogi, nikt odpowiedzi nie znalazł.
Kompromis jest taki: Prezydent zmieni dla deweloperów przeznaczenie terenów na
"pod zabudowę", a w zamian mieszkańcy nie będą protestować. Danuta
Kańska, przewodnicząca Rady Osiedla Sołacz apelowała o zachowanie zieleni i jej
ochronę. Podkreślała, że kolejne zielone płuca Poznania, nie powinny zniknąć.
Radni słuchali, kiwali głowami, oglądali strony internetowe, byli znudzeni.
Słyszeli już to wszystko nie raz. Kolejne spotkania nie popychają sprawy do
przodu, a przyczyna jest prosta - Prezydent podjął decyzję, którą Radni mają
przyklepać. Radny Mączkowski zżymał się na odrzucenie starego planu. Ryszard
Grobelny go nie zaakceptował, ale urbaniści nie stworzyli go, przecież sami z
siebie. Nie włożyli pracy i wysiłku w
coś, czego im nie zlecono. Oznacza to, ni mniej ni więcej, że przed laty Sołacz
miał być zielony, że zanim na celownik wzięli go deweloperzy, na beton nie było
parcia. To nie jest żaden kompromis, to gwałtowna zmiana zdania. Na koniec
dyskusji ogólnej o głos poprosił Stanisław Gorzelańczyk, przewodniczący Rady
Osiedla Jeżyce. Pokazał on szereg zdjęć, które zrobione zostały po ulewnych
deszczach w tym roku i w latach poprzednich. Jeden obraz powie więcej, niż
tysiąc słów. Zafascynowani patrzyliśmy na strugi wody, płynące chodnikami,
podtopione place zabaw, czy też występującą z brzegów Bogdankę.
Aldona Szlagowska, radna PO, której rozwój Poznania leży na sercu, a nie na wątrobie. Fot. Krzysztof Ulas
Efekt był taki, że oprócz wizji lokalnej
i wspólnego posiedzenia Komisji Polityki Przestrzennej z Komisją Ochrony
Środowiska, na ten dzień zaproszony zostanie również zastępca Prezydenta,
Mirosław Kruszyński, który jest odpowiedzialny za kwestię odwodnienia rzeczki
Bogdanka. Ważniejszy jednak skutek naszego spotkania z radnymi było
zapewnienie, że Sołacz dostanie jeszcze czas. Najbliższa Sesja Rady Miasta nie
będzie zajmować się planem miejscowym, który budzi tyle emocji. Może wyjście urzędników na świeże powietrze sprawi, że koncepcja dzielnicy nie powstanie zza biurka.
Szkoda tylko, że poznańskie media uznały prowokacyjne
sprowadzenie sił porządkowych pod salę, w której toczy się demokratyczna,
otwarta debata o sprawach miasta, za coś normalnego, niegodnego zainteresowania
i szczególnej uwagi. Rada używając policji w debacie publicznej, a media zamykające
oczy na taki fakt.... jedni i drudzy stracili na wiarygodności.